Do 11 września 2021 roku USA chcą zakończyć wycofywanie swoich żołnierzy z Afganistanu. To dla Amerykanów symboliczna data, bo przypadająca 20 lat po serii zamachów terrorystycznych dokonanych przez Al-Kaidę. – Najwyższy czas zakończyć najdłuższą wojnę Ameryki. Nadszedł czas, aby amerykańskie wojska wróciły do domu – zapowiedział Joe Biden, prezydent USA. Z Afganistanu wychodzi również NATO. Sojusz ogłosił, że chce rozpocząć wycofywanie żołnierzy Paktu już 1 maja. Oznacza to, że służbę w tym kraju zakończą także polscy żołnierze i cywile. Polski Kontyngent Wojskowy wykonywał w Afganistanie zadania od marca 2002 roku. Był największym kontyngentem w historii misji pokojowych SZRP – przewinęło się przez niego kilkadziesiąt tysięcy osób. Był także najtragiczniejszy. Aż 43 polskich żołnierzy i jeden cywil oddało życie. Rannych zostało prawie 400 Polaków.
11 września 2021 roku. To będzie kolejna data symbol. Do tego dnia bowiem amerykańscy żołnierze mają opuścić Afganistan. – Najwyższy czas zakończyć najdłuższą wojnę Ameryki. Nadszedł czas, aby amerykańskie wojska wróciły do domu – zapowiedział w połowie kwietnia 2021 roku Joe Biden, prezydent USA. Urzędujący od kilku miesięcy polityk podkreślał, że Stany Zjednoczone opuszczą Afganistan w poczuciu spełnionego obowiązku. – Zrobimy to odpowiedzialnie, dokładnie i bezpiecznie w pełnej koordynacji z naszymi sojusznikami – podkreślał.
Amerykanie po atakach terrorystycznych Al-Kaidy na Stany Zjednoczone we wrześniu 2001 roku po raz pierwszy w historii poprosili Sojusz Północnoatlantycki o pomoc, wskazując na art. 5 traktatu waszyngtońskiego. Stanowi on wezwanie do sojuszniczej obrony jednego z zaatakowanych państw członkowskich. Koalicja antyterrorystyczna rozpoczęła inwazję na rządzony przez Talibów Afganistan 7 października 2001 roku. Amerykanie od samego początku tworzyli trzon jej sił. W szczytowym okresie misji stabilizacyjnej, w latach 2010–2011, mieli w Afganistanie ponad 100 tys. żołnierzy. Ponieśli też największe straty – prawie 2500 żołnierzy.
Sojusz Północnoatlantycki odpowiedział błyskawicznie na decyzję Stanów Zjednoczonych o opuszczeniu Afganistanu, deklarując, że wojska NATO także wyjadą z tego kraju. Siły Paktu mają zacząć się wycofywać bardzo szybko, bo już od 1 maja. Z Afganistanu wyjadą także nasi żołnierze.
Polski Kontyngent Wojskowej Afganistan – PKW Afganistan – wykonywał swoje zadania od marca 2002 roku. Początkowo jego pełna nazwa brzmiała Polski Kontyngent Wojskowy w składzie Sił Sojuszniczych w Islamskim Państwie Afganistanu, Republice Tadżykistanu i Republice Uzbekistanu oraz na Morzu Arabskim i Oceanie Indyjskim, a później Polski Kontyngent Wojskowy w składzie Sił Sojuszniczych w Islamskim Państwie Afganistanu, Emiracie Bahrajnu, Republice Kirgiskiej, Państwie Kuwejtu, Republice Tadżykistanu i Republice Uzbekistanu oraz na Morzu Arabskim i Oceanie Indyjskim.
Nazwa, choć imponująca, przekładała się początkowo na realną obecność tylko około setki naszych żołnierzy w bazie Bagram oraz w Kabulu. Na lotnisku Bagram stacjonowali logistycy i saperzy, a w Kabulu nasi specjalsi. Ci pierwsi rozminowywali i rozbudowywali najważniejszą bazę sił sojuszniczych, a ci drudzy ochraniali naszą bazę oraz wspierali Amerykanów w operacjach antyterrorystycznych, a także w ochronie VIP-ów. Kontyngent w tym kształcie i z tymi zadaniami funkcjonował do 2007 roku. Wówczas Polska zdecydowała się znacząco zwiększyć swoje zaangażowanie w Afganistanie. Nasi żołnierze nie tylko zmienili swoje podporządkowanie (zaczęli podlegać Amerykanom z dowództwa RC EAST) i liczebność – wzrosła ona do 1200 wojskowych i cywilów. Nasz kraj wziął również na siebie odpowiedzialność za bardzo trudną prowincję – Ghazni. Zmiana nazwy na PKW ISAF (choć w przestrzeli publicznej nadal nazywano go PKW Afganistan) była tylko kosmetyką.
Kiedy w 2014 roku NATO postanowiło zakończyć misję stabilizacyjną w Afganistanie i kontynuować ją jako misję szkoleniową, polski kontyngent został mocno okrojony – najpierw liczył około 100, a później około 350 osób. Do kraju wróciła zdecydowana większość sprzętu wojskowego, z którego korzystaliśmy: transporterów opancerzonych Rosomak, haubic Dana, śmigłowców Mi-17 i Mi-24. Inne zadania i charakter znalazły oczywiście odzwierciedlenie w nazwie kontyngentu – Polski Kontyngent Wojskowy w misji Resolute Support Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego w Islamskiej Republice Afganistanu (PKW RSM).
Teraz, jak wszystko wskazuje, nasza wojskowa obecność w Afganistanie dobiegnie końca. PKW Afganistan odcisnął ogromne piętno na Silach Zbrojnych RP. Był nie tylko największym kontyngentem w historii misji pokojowych SZRP – przewinęło się przez niego kilkadziesiąt tysięcy osób, lecz także okazał się najtragiczniejszy. Życie oddało bowiem aż 43 polskich żołnierzy i jeden cywil. Rannych zostało prawie 400 osób.
Ktoś zapyta, czy było warto bić się za innego? Cierpieć i ginąć na drugim końcu świata? Niejeden raz słyszałem takie pytania i zawsze wtedy odpowiadam też pytaniem: a co Ty byś powiedział Amerykaninowi, któremu być może kiedyś – oby nigdy! – przyjdzie w ramach NATO bronić naszych granic? Naszych domów. Naszych najbliższych. Skoro NATO uznało, że został spełniony warunek art. 5 traktatu waszyngtońskiego, to naszym obowiązkiem było pomóc Amerykanom w ich walce. Jestem również przekonany, że z misji w Afganistanie nasza armia wyniosła bardzo wiele. Doświadczenie, jakie tam zdobyliśmy – nikt nie podważa tego, że nakładem krwi i poświęcenia – jest w mojej ocenie bezcenne. Żołnierze, którzy zaznali smaku misji, lepiej będą przygotowani, aby w czasie „W” stanąć na straży naszych granic.
Dzięki misji ulepszyliśmy również sprzęt, z którego nadal korzystamy. Pakiet zmian i modyfikacji do KTO Rosomak o nazwie M1 (pierwszy, jaki opracowano) powstał na podstawie wniosków i doświadczeń z Afganistanu. Bojowych doświadczeń. Podobnie kamizelki kuloodporne – one również zostały poprawione na bazie spostrzeżeń z misji. A noktowizja? Tam musiała być powszechna, afgańska misja pokazała co niektórym decydentom, że to nie wojskowa fanaberia (a słyszałem takie opinie, że to kosztowna zabawka). Na misji swoją użyteczność pokazały nam również różnego typu drony czy granatniki montowane na pojazdach.
Chciałbym zakończyć ten komentarz nietypowo – podziękowaniami. Mimo iż jestem cywilem, służyłem na II i III zmianie PKW Afganistan. Łącznie z innymi aktywnościami zawodowymi spędziłem w tym kraju prawie dziesięć miesięcy. Dziękuję wszystkim żołnierzom i cywilom, którzy byli częścią PKW Afganistan. Nie tylko naszym żołnierzom i pracownikom wojska oraz innych instytucji, ale także tłumaczom – różnych narodowości, którzy nas wspierali. Dziękuję za Wasz pot, trud i poświęcenie.
Jestem pewien, że każdy z nas zapamiętał Afganistan inaczej. Ja do końca życia będę miał w pamięci ludzi, z którymi jeździłem na patrole, i tych, którzy z nich nigdy nie wrócili. Ich pożegnania na Disney Drive, a potem na lotnisku w Bagram. Zimę stulecia, podczas której zamarzło tysiące Afgańczyków żyjących w skrajnej nędzy. Dzieci bez butów i ciepłych ubrań. Trzy- i czterolatki, które musiały już zacząć zarabiać dla rodziny, szukać dla niej żywności, opału.
Ale jest i tysiące pięknych wspomnień. Ruiny wzniesionego przez Aleksandra Wielkiego posterunku, który góruje nad Gardez. Pokrytą śniegiem granicę pakistańsko-afgańską. Lot Herculesem z Kabulu do Bagram, gdy samolot właściwie dotykał skrzydłem górskich stoków. Uśmiechy dzieciaków, które dostawały nowe swetry, kurtki, buty, tornistry czy zabawki i słodycze. Zapamiętam też pistacje. Tak, Afganistan to kraj, który był kiedyś ich największym producentem na świecie, a potem drzewa poszły na opał, z biedy, bo orzechów nikt nie kupował. Trywialne? Być może. Ale to zawsze będzie i mój Afganistan.
autor zdjęć: por. Robert Suchy / CO MON
komentarze