Myśliwce F-35 pełnią już służbę w siłach powietrznych kilku państw: USA, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Holandii, Włoch, Izraela, Japonii, Australii czy Korei Południowej. Jednak program budowy tego samolotu wciąż notuje opóźnienia i nadal nie udało się rozpocząć produkcji wielkoseryjnej. Przesunięciu w czasie uległ termin wprowadzenia do służby wersji Block 4 oraz zmodernizowania do tego standardu dotychczas wyprodukowanych maszyn. Dodatkowo z przyczyn spowodowanych pandemią spadło również tempo produkcji płatowców w dotychczasowej wersji Block 3F.
W 2020 roku koncern Lockheed Martin dostarczył odbiorcom łącznie 120 samolotów, z czego 74 maszyny trafiły do poszczególnych rodzajów amerykańskich sił zbrojnych, 29 do parterów zagranicznych uczestniczących w programie „Joint Strike Fighter”, 17 zaś do odbiorców zagranicznych w ramach programu „Foreign Military Sales”. Jeszcze w maju 2020 roku planowano, że w ciągu roku zostanie wyprodukowanych i dostarczonych 141 myśliwców. Obecnie przedstawiciele producenta zapewniają, że powstałe opóźnienie uda się nadrobić do 2023 roku. Czy jednak faktycznie tak się stanie, będzie zależało od dalszego rozwoju pandemii koronawirusa, i to nie tylko w samych Stanach Zjednoczonych, ale również w krajach partnerskich programu, które produkują część podzespołów płatowca.
Na rozwiązanie drugiego ze wspomnianych na wstępie problemów przyjdzie poczekać znacznie dłużej. Rozpoczęcie produkcji wielkoseryjnej nastąpi po zaliczeniu tzw. kamienia milowego C, co będzie oznaczać, że wersja Block 3F przeszła etap wstępnych testów operacyjnych i oceny konstrukcji. Termin ten jest jednak od półtora roku przesuwany. Pierwotnie miało to nastąpić w grudniu 2019 roku, kolejne dwa terminy wyznaczono na 2020 r, a w końcu na marzec 2021. Dziś mówi się o co najmniej kilkumiesięcznym opóźnieniu, jednak nie pada w tym kontekście żadna konkretna data. Jednym z głównych problemów okazuje się zintegrowanie F-35 ze wspólnym środowiskiem symulacji (Joint Simulation Environment). Jest to platforma szkoleniowa, wspólna dla całości sił zbrojnych USA, umożliwiająca prowadzenie wirtualnych ćwiczeń. Z uwagi zarówno na problemy techniczne, jak i te powodowane pandemią, termin zakończenia prac nad JSE przesuwa się w czasie, co automatycznie uniemożliwia zintegrowanie z nią F-35. Nie jest to jedyny problem – w listopadzie 2020 roku w programie F-35 odnotowano 872 różnego rodzaju usterek i braków, tj. więcej niż w maju tego samego roku, gdy usterek było 870. Dotyczą one różnego rodzaju systemów i sytuacji, np. niespełniania przez systemy uzbrojenia określonych wymagań czy też warunków bezpieczeństwa użytkowania i efektywności. Usterki są podzielone na dwie kategorie, do pierwszej zaliczają się kluczowe, które mogą zagrażać bezpieczeństwu (ogółem 11, o dwie więcej niż w maju), do drugiej pozostałe, które mogą mieć wpływ na powodzenie wykonywanych misji (861).
Zgodnie z raportem Government Accountability Office, instytucji, którą można uznać za odpowiednik polskiego NIK-u, powyższe opóźnienia będą skutkować m.in. tym, że nie będzie możliwe zmodernizowanie już użytkowanych maszyn nie tylko w planowanym wcześniej terminie, tj. do końca roku budżetowego 2024, ale nawet w kolejnym, wyznaczonym na koniec 2027 roku. Znacząco wzrosną również koszty całego przedsięwzięcia. O ile w 2018 roku Departament Obrony zakładał, że koszty rozwoju wersji Block 4F wyniosą 10,6 mld USD (w latach 2018–2024), o tyle w ubiegłym roku podano już sumę 14 mld USD (licząc jednak od 2013 do 2027 roku). Nie sposób na razie oszacować, jak przełoży się to na cenę jednostkową samego płatowca.
W tym miejscu należy się zastanowić, jaki będzie – czy też może być – wpływ zasygnalizowanych tu problemów na dostawy myśliwców dla Sił Powietrznych RP. Jak wynika z informacji podawanych na stronach rządowych, F-35 – od czterech do sześciu egzemplarzy rocznie – miałyby być dostarczane w latach 2024–2030. Pierwsze z nich pozostałyby do przełomu lat 2025/2026 na terytorium USA, gdzie odbywałoby się szkolenie dla pierwszych pilotów i personelu naziemnego. Po tym terminie samoloty trafiłyby do Polski. Miałyby to być maszyny w wariancie Block 4. Jak wspomniano, nadrabianie spadku tempa produkcji ma potrwać do 2023 roku. Warto jednak mieć na uwadze, że proces ten może się wydłużyć. Dodatkowo znacząco przesuwa się w czasie program modernizacji płatowców do wersji Block 4, może się więc okazać, że realizacja „polskich” dostaw w zakładanym terminie będzie niemożliwa. Należy także zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt – pogarszająca się sytuacja bezpieczeństwa w regionie Indo-Pacyfiku może skutkować tym, że dla Stanów Zjednoczonych priorytetowymi będą dostawy dla tamtejszych sojuszników.
autor zdjęć: Lockheed Martin
komentarze