Dwie motorówki powoli zmierzają od Władysławowa do Helu, trzecia w odwrotnym kierunku. Ich załogi metr po metrze badają morskie dno. Zdobyte w ten sposób informacje posłużą do uaktualnienia map południowego Bałtyku. Dzięki temu żegluga w tym rejonie stanie się bezpieczniejsza. Dla hydrografów marynarki wojennej kończy się właśnie najbardziej pracowity okres w roku.
Gdy robi się ciepło, a Bałtyk cichnie, na morze wychodzą motorówki marynarki wojennej i wspomagające je kutry. Załogi pracują od rana do wieczora. – Zwykle zaczynamy o 8.00, a kończymy o 20.00 – mówi st. chor. sztab. Tomasz Gniadkowski, dowódca motorówki MH-4, która należy do Dywizjonu Zabezpieczenia Hydrograficznego. Lato hydrografów to najbardziej pracowity okres, bo właśnie wtedy pogoda sprzyja wykonywaniu ich zadań. Aby się przekonać, czy Bałtyk jest bezpieczny dla żeglugi, trzeba sprawdzić jego dno również tuż przy brzegu, prześlizgnąć się przez płycizny, zobaczyć, co kryją podejścia do portów i same portowe baseny. Do takiej pracy jest potrzebna jednostka mała i zwrotna, która jednak z racji gabarytów ma swoje ograniczenia. – W pracy nie przeszkadzają nam deszcz ani wiatr. Gorzej z falowaniem. Jeżeli woda przelewa się górą, to sondaż po prostu się nie uda – tłumaczy st. chor. sztab. Gniadkowski.
W ostatnich tygodniach hydrografowie wykonują zadania w okolicach Półwyspu Helskiego. W czerwcu motorówki badały dno od strony Zatoki Gdańskiej, pomiędzy końcówką mierzei a Jastarnią. Wówczas też został sprawdzony port wojenny w Helu. Na początku lipca załogi przeniosły się na otwarte morze. Jedna z motorówek powoli zmierza od Helu do Władysławowa. Kolejne dwie idą w przeciwnym kierunku. Jednostki są wspomagane przez kutry K-4 i K-10. – Sprawdzamy pas, który zaczyna się około 6 km od brzegu, a kończy tuż przy nim, tam gdzie głębokość dochodzi do 5 m – wyjaśnia st. chor. sztab. Gniadkowski.
Kiedy motorówka wchodzi na wyznaczony akwen, z jej pokładu jest opuszczana wielowiązkowa sonda. Potem następuje kalibracja sprzętu i rozpoczyna się badanie. Sonda obejmuje swym zasięgiem pas szerokości 350 m. Po zlustrowaniu określonego obszaru, motorówka przesuwa się nieco bliżej brzegu, ale tak, by pomiędzy pasami nie było nawet metrowej przerwy. – Musimy wykonać badanie z tzw. stuprocentowym pokryciem – zaznacza st. chor. sztab. Gniadkowki. Wszystko to sprawia, że jednostki hydrograficzne pokonują znaczne dystanse. – Od wyruszenia z Władysławowa 6 lipca, nasza motorówka przeszła już 750 mil – podkreśla dowódca MH-4.
Prace sondażowe na Bałtyku są prowadzone niemal na okrągło. – Trzeba je ponawiać, ponieważ morskie dno nieustannie pracuje. Na skutek sztormów i prądów tworzą się mielizny, przemieszczane są i odsłaniane różnego rodzaju przeszkody, które mogą utrudnić żeglugę – wyjaśnia st. chor. sztab. Gniadkowski. A dzięki nowoczesnemu sprzętowi można „zobaczyć” więcej niż jeszcze kilkanaście lat temu. – Niedawno na przykład załoga motorówki MH-3 natrafiła na wrak. Kiedy zakończymy pracę, hydrografowie wrócą w to miejsce i dokładnie sprawdzą znalezisko za pomocą sonaru i pojazdu podwodnego – zapowiada st. chor. sztab. Gniadkowski.
Dno południowego Bałtyku jest badane na zlecenie Biura Hydrograficznego Marynarki Wojennej. Materiały, które zbiorą specjaliści z DZH, podlegają tam dalszej obróbce. – Informacje o wykrytych przeszkodach są publikowane w internecie i wydawanych raz na tydzień „Wiadomościach Żeglarskich” – mówi kmdr Andrzej Kowalski, szef Biura Hydrografii MW. Na podstawie zebranych informacji są sporządzane również mapy tej części Bałtyku. – Każdego roku wydajemy od 15 do 20 numerów map morskich – informuje kmdr Kowalski. – W ten sposób pracujemy nie tylko na rzecz sił zbrojnych, lecz także żeglugi cywilnej – dodaje.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze