Chcesz zdobyć indeks dęblińskiej uczelni – zostało sześć tygodni na złożenie dokumentów. W tym roku akademickim szkoła przyjmie na wojskowe kierunki 71 osób. Będą studiować nawigację, logistykę oraz lotnictwo i kosmonautykę. Walka o miejsce będzie duża, bo już zgłosiło się 170 kandydatów.
Pasja do lotnictwa, żelazne zdrowie, odporność na stres – to tylko niektóre z cech pożądanych u przyszłych pilotów. W roku akademickim 2014/2015 Szkoła Orląt przyjmie 71 podchorążych. Na nawigację 19 osób, logistykę – pięć, najwięcej na lotnictwo i kosmonautykę – 47 osób.
Limity dla przyszłych podchorążych co roku określa minister obrony narodowej w rozporządzeniu. – Wynikają one z prognoz kadrowych. Oznacza to, że po uwzględnieniu pięcioletniego okresu kształcenia przyszłych żołnierzy, właśnie tyle etatów będzie w wojsku potrzebnych – mówi ppłk Janusz Chojecki, rzecznik prasowy Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych.
Choć chętni na studia w Dęblinie na złożenie dokumentów mają czas do 31 marca, do szkoły wpłynęło już ponad 170 wniosków z całej Polski. Wśród ubiegających się o miejsce na uczelni są zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Większość to absolwenci liceów ogólnokształcących, a zaledwie 3 proc. ukończyło technikum. – Szacujemy, że liczba chętnych może być podobna do ubiegłorocznej, kiedy wnioski złożyło ponad 600 osób. Z drugiej jednak strony bierzemy pod uwagę niż demograficzny. W samym tylko województwie lubelskim szkoły średnie ukończy w tym roku 30 proc. osób mniej niż w ubiegłym. Jesteśmy ciekawi, w jak dużym stopniu wpłynie to na liczbę zainteresowanych studiami u nas – mówi mjr rez. Andrzej Lalak ze Szkoły Orląt.
Na jakich kandydatów czeka uczelnia? Mjr rez. Lalak zapewnia, że nie ma jednego wzorca idealnego podchorążego. – Muszą to być jednak pasjonaci, odporni na stres, świadomi tego, że ich dalsza służba wiąże się z wieloma wyrzeczeniami, dyspozycyjnością, podejmowaniem bardzo odpowiedzialnych decyzji – podkreśla oficer.
W przypadku kandydatów na pilotów najważniejsze jest jednak żelazne zdrowie. Dlatego każda rekrutacja zaczyna się od badań lekarskich, także tych specjalistycznych, przeprowadzanych w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej w Warszawie. – Ten etap dość często eliminuje kandydatów „z górnej półki”, jeśli chodzi o świadectwo maturalne, znajomość języka czy dodatkowe kwalifikacje. Wystarczy krzywy kręgosłup, nadciśnienie lub słaby wzrok i już można się pożegnać z marzeniem o lataniu – przyznaje mjr. rez. Lalak.
To właśnie na tym etapie odpada najwięcej, zazwyczaj jedna trzecia, wszystkich chętnych. Pozostałych czekają kolejne kwalifikacje. Na początek – w wypadku kandydatów na pilotów odrzutowców, samolotów transportowych i śmigłowców – tzw. szkolenie selekcyjne. – To finansowany przez wojsko kurs w aeroklubach, kończący się samodzielnym lotem kandydata. Udział w nim nie jest obowiązkowy, ale zwiększa szanse kandydata na dostanie się do uczelni – wyjaśnia rzecznik szkoły.
Egzaminy zaczną się w lipcu. Podstawą rekrutacji będzie skala punktowa. Uczelniana komisja będzie brała pod uwagę wyniki matury z matematyki, fizyki i języka angielskiego. Dla tych, którzy na egzaminie dojrzałości nie zdawali angielskiego, będzie przeprowadzony test z jego znajomości. – Kandydatom na pewno radziłbym położyć nacisk na przygotowanie fizyczne. Wszyscy bowiem muszą zaliczyć egzamin sprawnościowy, obejmujący testy siły, szybkości i wytrzymałości – dodaje pchor. Mateusz Grab, student III roku lotnictwa i kosmonautyki, na specjalności pilotaż śmigłowców.
Warto też się dobrze przygotować do rozmowy kwalifikacyjnej. Komisja zapyta o motywację do służby, a także dodatkowe uprawnienia czy kwalifikacje. Kandydaci na pilotów będą mogli zapunktować np. zdobytymi licencjami pilota, liczbą godzin spędzonych za sterami, skokami ze spadochronem czy ukończonym szkoleniem selekcyjnym.
71 osób, które podczas rekrutacji będą najlepsze, już 18 sierpnia zostanie powołanych do służby kandydackiej. Po przejściu podstawowego szkolenia wojskowego, złożeniu przysięgi i przyjęciu w poczet studentów staną się podchorążymi Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych. – Studia są wymagające i nie ma na nich miejsca dla ludzi z przypadku. Trzeba dużo pracować, angażować się, ale ten wysiłek jest tego wart. Przyszliśmy tu, bo naszym marzeniem jest służba w powietrzu. Studia są pierwszym krokiem do jego spełnienia – podkreśla pchor. Grab
W ubiegłym roku akademickim studiami w Szkole Orląt było zainteresowanych ponad 600 osób. Dostało się 68.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski
komentarze