Liczbę Kurdów szacuje się nawet na 35-40 milionów. To naród bez własnego państwa, który mieszka w Turcji, Iraku, Iranie, Syrii, Armenii i Gruzji. W większości są muzułmanami odłamu sunnickiego, ale są również wśród nich jazyci i chrześcijanie. Przez wieki nie mieli własnej organizacji państwowej i dopiero traktat w Sevres z 1920 roku przyznawał im autonomię i rysował nieokreśloną perspektywę utworzenia własnego państwa. Powstanie Królestwa Kurdystanu w 1921 roku zbiegło się z odkryciem w północnym Iraku złóż ropy naftowej, więc rozdająca wówczas karty Ententa anulowała zobowiązanie utworzenia państwa kurdyjskiego, a obszar Kurdystanu podzieliła w traktacie z Lizbony w 1923 roku między Turcję, Persję (dzisiaj Iran), brytyjski mandat w Iraku i francuski mandat w Syrii. Rok później Anglicy zlikwidowali zbrojnie Królestwo Kurdystanu.
Kurdowie byli szczególnie prześladowani w Turcji, w nieco mniejszym stopniu, choć także, w Iraku, Iranie i w Syrii. Wszędzie budowali swoje struktury i wzniecali powstania, okrutnie tłumione, zwłaszcza przez armię turecką, gdyż w Turcji na szeroką skalę stosowali oni taktykę zamachów terrorystycznych, i przez reżim Saddama Husajna w Iraku.
Pod naciskiem Zachodu, we wrześniu 2013 roku, Turcja złagodziła represje wobec Kurdów. Jednakże na powstanie niepodległego państwa kurdyjskiego żadne z państw, na obszarze których żyją Kurdowie, nie zgadza się głównie z powodu obaw o utratę lukratywnych terenów roponośnych. Jedynie w Iraku przyznana została Kurdystanowi daleko idąca autonomia. Mówi się nawet, że iracki Kurdystan jest państwem de facto.
Trzeba przyznać, że obecnie klimat międzynarodowy dla Kurdów znacznie się poprawił. Walczący z Państwem Islamskim i z rządem Asada Kurdowie, którzy sprzymierzyli się z syryjską opozycją, zyskali sympatię Zachodu, tj. Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. USA i Niemcy nie ukrywają tego, że zaopatrują w broń kurdyjskich partyzantów, czyli Peszmergę. Zachód dostrzega w Kurdach siłę, która może osłabić niebezpieczne Państwo Islamskie. Dobrze pamięta się ich walki z hordami ISIS na przełomie 2014 i 2015 roku w mieście Kobane, przy całkowitej bierności Ankary.
Turcja, ważny członek NATO, ma pretensję, zwłaszcza do USA, za popieranie Kurdów, ostro sprzeciwia się samym dyskusjom na forum międzynarodowym na temat kurdyjskiej państwowości. Turcja, która deklaratywnie walczy z ISIS, faktycznie prowadzi krwawą rozprawę z Kurdami, którzy ku jej wściekłości, utworzyli w Syrii, tuż za jej granicą, prawne struktury swego quasi-państwa.
Na początku lutego 2016 roku prezydent irackiej Autonomii Kurdyjskiej Masud Barzani zapowiedział rozpisanie referendum w sprawie niepodległości irackiego Kurdystanu. Czy Zachód uzna jego wyniki? Czy pomoże Kurdom utworzyć własne państwo z części Turcji, Iraku, Iranu i może Armenii? Precedens był nie tak dawno: utworzenie niepodległego Kosowa z 2 milionami mieszkańców, a w przypadku Kurdystanu jest to przecież prawie 40 milionów ludzi. Choć w tym przypadku przeciwko utworzeniu dla nich państwa protestuje wpływowy członek NATO.
komentarze