Muzeum Obrony Wybrzeża chce, aby przedwojenna armata Boforsa, która w czasie kampanii wrześniowej broniła wybrzeża, wróciła na Hel. Od 1957 roku działo znajduje się w Muzeum Wojska Polskiego. Warszawska placówka odmawia. Argumentuje to tym, że nie może oddawać swoich najcenniejszych zbiorów.
Armata Boforsa (trzecia z lewej) stoi pomiędzy innymi działami morskimi i nadbrzeżnymi w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
– Militaria eksponowane na historycznych stanowiskach są cenną rzadkością. Tak byłoby w przypadku powrotu na Hel przedwojennej armaty Boforsa – mówi Władysław Szarski, zastępca dyrektora helskiego Muzeum Obrony Wybrzeża (MOW). Ta prywatna placówka, założona i prowadzona przez Stowarzyszenie „Przyjaciele Helu”, opiekuje się militarnymi obiektami położonymi na Półwyspie Helskim.
W ubiegłym roku MOW rozpoczęło starania o powrót na Hel przedwojennej, nadbrzeżnej armaty Boforsa, która była częścią helskiej 31 Baterii im. Heliodora Laskowskiego. Cztery takie działa broniły wybrzeża w 1939 roku. Po wojnie dwie z nich trafiły na złom, a dwie do wojskowych muzeów w Gdyni i Warszawie. Na ich stanowiskach stanęły radzieckie działa B-13. Do dziś dotrwało tylko jedno.
Dyrektor MOW tłumaczy, że jego placówka nie chce przejąć armaty. – Chodzi nam tylko o jej przeniesienie na Hel. Armata może nadal zostać własnością MWP – dodaje. Pismo w tej sprawie dyrekcja helskiego muzeum wysyłała do Warszawy jesienią ubiegłego roku. Odpowiedź nadeszła szybko: „Nie jesteśmy zainteresowani wypożyczeniem tego eksponatu” – poinformował Zbigniew Wawer, dyrektor MWP. Dodał, że choć działania stowarzyszenia budzą uznanie i podziw, jednak wniosek o przekazanie armaty jest nieuzasadniony. „Zabytek znajduje się w stałej ekspozycji naszego muzeum od 1957 roku, a jego przekazanie do zbiorów muzealnych uchroniło tę cenną pamiątkę przed unicestwieniem w momencie przezbrajania baterii cyplowej w nowy sprzęt” – czytamy.
Władysław Szarski: – Przez wiele lat Hel był zamkniętym wojskowym terenem i dobrze, że wówczas armatę można było oglądać w Warszawie. Jednak teraz może już wrócić na swoje miejsce – tłumaczy. Jego zdaniem, armata, stojąc w stolicy, nigdy nie będzie miała takiej rangi jak wyeksponowana tam, gdzie walczyła.
Tomasz Kowalik, rekonstruktor z Gdańska, obawia się jednak, że na Helu armacie grozi dewastacja i rozkradzenie przez złomiarzy. – W Warszawie może nie jest należycie wyeksponowana, ale przynajmniej dobrze chroniona – zauważa.
Jednak Szarski podkreśla, że jego muzeum ma doświadczenie w konserwacji i pilnowaniu podobnych zabytków. Przypomina też, że na helskim cyplu własnymi siłami odrestaurowali jedno ze stanowisk baterii Laskowskiego, na którym stoi teraz powojenne działo B-13. – Możemy zagwarantować, że armata Boforsa będzie u nas bezpieczna – mówi. Członkowie stowarzyszenia i MOW nie zamierzają się poddawać. Zabiegają o wsparcie władz miasta, województwa, posłów. Założyli profil na Facebooku, gdzie zbierają głosy poparcia dla swojej inicjatywy.
* * * * *
Działa artylerii nadbrzeżnej polska armia zamówiła przed II wojną w szwedzkiej firmie Bofors. W 1935 r. dostarczono do Polski 4 armaty tego typu – Bofors wz. 35. Trafiły one do uzbrojenia 31 Baterii im. Heliodora Laskowskiego na Półwyspie Helskim. Działa kal. 152,4 mm zamontowano na czterech żelbetonowych stanowiskach wbudowanych w wydmy na skraju cypla. W 1939 r. bateria walczyła z niemieckimi niszczycielami i pancernikami, wspierając 32 dni obronę Helu.
W czasie walk dwa działa zostały uszkodzone. Niemcy je naprawili i używali do obrony w 1945 r. Po wojnie armaty Boforsa zamieniono na radzieckie działa B-13. Wtedy dwa „Boforsy” pocięto na złom, a dwa trafiły w 1957 r. do wojskowych muzeów w Gdyni i Warszawie. Ta w Muzeum Wojska Polskiego nosi numer 2 i jest elementem ekspozycji plenerowej ukazującej morską artylerię.
autor zdjęć: Anna Dąbrowska
komentarze