Historia zatacza koło. Sto lat po utworzeniu w Toruniu Oficerskiej Szkoły Artylerii w grodzie Kopernika znów oficerskie szlify mają zdobywać adepci tego rodzaju wojsk. O przyszłości Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia, na bazie którego ma zostać reaktywowana szkoła oficerska, rozmawiamy z płk. Remigiuszem Zielińskim, komendantem tej instytucji.
Podczas niedawnych uroczystości z okazji 100-lecia utworzenia w Toruniu przez marszałka Józefa Piłsudskiego Oficerskiej Szkoły Artylerii dowódca generalny RSZ zapowiedział powrót kształcenia oficerów do Torunia. To chyba dla Was, jako spadkobierców tej uczelni, świetna wiadomość?
Płk Remigiusz Zieliński: To bardzo dobra wiadomość nie tylko dla nas jako instytucji, lecz także przede wszystkim dla całego środowiska artylerzystów i rakietowców. To dobra wiadomość dla całych Sił Zbrojnych RP.
Zgodzi się pan z twierdzeniem, że historia toruńskiej Oficerskiej Szkoły Artylerii dość dobrze oddaje skomplikowane losy rodzimej artylerii i zmiany, które przez ostatnie sto lat przechodził ten rodzaj wojsk?
To prawda, że losy polskiej artylerii były zawiłe i burzliwe, ale nie zmienia to faktu, że Toruń jest kolebką polskiej artylerii, kolebką polskiego szkolnictwa artyleryjskiego. Nawet w czasie II wojny światowej toruńska kadra kontynuowała artyleryjską edukację polskich żołnierzy – najpierw we Francji, a potem w Wielkiej Brytanii. Znamienne, że nawet po wojnie ówczesna władza nie zdecydowała się przenieść szkoły gdzie indziej, jak to miało miejsce w wielu innych przypadkach, i reaktywowała w 1944 roku Oficerską Szkołę Artylerii, która w 1954 roku otrzymała imię gen. Józefa Bema i z czasem stała się przodującą wyższą uczelnią wojskową w kraju.
Szkoła ta przetrwała aż do 2002 roku. Dlaczego ją zlikwidowano, powołując zamiast niej Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia?
Decyzje o przekształceniu były wynikiem głębokiej restrukturyzacji Sił Zbrojnych, która wówczas była realizowana. W jej wyniku doszło do zmian w strukturach wojsk rakietowych i artylerii, a także w całym wyższym szkolnictwie wojskowym. Zamiast kuźni oficerów artylerii – Wyższej Szkoły Oficerskiej im. gen. J. Bema – powołano wówczas Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia, które miało realizować innego typu zadania szkoleniowe.
Czy decyzja o powrocie do kształcenia oficerów wieszczy kolejną rewolucję w funkcjonowaniu Centrum?
W mojej ocenie nie. Dodatkowe zadania i odpowiedzialność – owszem. A także prestiż, bo to zaszczyt kształcić kadrę oficerską. Ale w żadnym razie nie będzie to rewolucja. Już teraz bowiem przechodzimy głębokie zmiany dostosowujące nas do nowych wyzwań, jakie niesie ze sobą zwiększanie zdolności Sił Zbrojnych RP – z jednej strony podnoszenie potencjału osobowego, a z drugiej strony modernizacja techniczna wojsk rakietowych i artylerii.
Jakie to zmiany?
Dotyczą one naszej struktury, bazy szkoleniowej, infrastruktury logistycznej oraz szeroko rozumianych kwestii dydaktycznych i metodycznych.
Przybliżmy zmiany struktury. Co one obejmują?
Zmiany strukturalne nie obejmują jeszcze utworzenia w naszych ramach szkoły oficerskiej, gdyż to zadanie jest dopiero przed nami. Obecnie w związku z odtwarzaniem w Siłach Zbrojnych RP wojsk rakietowych i wdrażaniem do służby systemów artylerii rakietowej dalekiego zasięgu Homar-A, czyli HIMARS, oraz Homar-K, czyli Chunmoo, przede wszystkim dostosowujemy do tego nasz Wydział Dydaktyczny, rozbudowując go o elementy przeznaczone do kształcenia tego typu specjalistów. Wdrożenie armatohaubic K9 nie wymaga od nas większych zmian strukturalnych, bo to z taktycznego i technicznego punktu widzenia bardzo podobny system uzbrojenia do naszych Krabów.
Czy elementem zmian strukturalnych przygotowujących Centrum do wdrożenia do służby HIMARS-ów będzie tzw. HIMARS Academy, której utworzenie zapowiedział minister Mariusz Błaszczak?
HIMARS Academy ma mieć wymiar międzynarodowy i będziemy jako Centrum mocno zaangażowani w jej funkcjonowanie. Koncepcja Ministerstwa Obrony Narodowej zakłada, że ten ośrodek będzie szkolić w obsłudze, wykorzystaniu i taktyce użycia systemu HIMARS obecnych i przyszłych użytkowników tej broni.
Będziecie do tego potrzebowali odpowiedniej infrastruktury…
Oczywiście, ale i tak już ona powstaje na potrzeby Sił Zbrojnych RP i zakupionych przez nas wyrzutni. Symboliczne jest, że obiekty, które obecnie dostosowujemy do potrzeb szkolenia rakietowców, były kiedyś wykorzystywane przez żołnierzy tej samej specjalności tylko 60 lat temu.
No ale ich szkolenie będzie raczej inne niż przed sześcioma dekadami?
Ośrodek szkolenia budujemy na bazie doświadczeń i wniosków naszych amerykańskich kolegów i będzie on jednym z najnowocześniejszych na świecie. W jednym miejscu będziemy mogli szkolić całe pododdziały bojowe, zgrywając w jednym czasie system dowodzenia, rozpoznania, kierowania ogniem, rażenia i zabezpieczenia logistycznego. To ogromne uproszczenie, ale w jednych koszarach będą oni działali tak jak na polu walki. Jako jednorodna całość.
Co da taki typ szkolenia?
Przede wszystkim urealni proces nauczania. Chcemy, by każdy, od logistyków po obsługę wyrzutni, od zwiadowców i operatorów bezzałogowych systemów powietrznych po funkcyjnych na stanowiskach dowodzenia, wykonywał swoje zadania i szkolił się w tym samym czasie i w tej samej sytuacji taktycznej. Takie rozwiązanie przyniesie znakomite rezultaty.
Aby taki system zadziałał, potrzebujecie nie tylko nowych budynków, lecz także całej masy trenażerów i symulatorów.
By oddać, jaka to skala, zdradzę, że czeka nas wymiana ponad 80% posiadanych obecnie trenażerów i symulatorów oraz montaż zupełnie nowych rozwiązań. Część z nich już mamy, w przypadku HIMARS-a ostatnie dotrą do nas w sierpniu. Jeśli chodzi o K9 i Chunmoo, niebawem rozpoczniemy prace nad dostosowaniem infrastruktury do przyjęcia trenażerów tego typu sprzętu.
Żeby uczyć, trzeba mieć nie tylko obiekty i pomoce edukacyjne, lecz także wiedzę oraz odpowiednio przygotowaną do tego kadrę. Na jakim tutaj jesteście etapie?
Bardzo zaawansowanym. W przypadku HIMARS-ów nasi instruktorzy byli już na szkoleniach w Stanach Zjednoczonych, a teraz kończy się kolejne szkolenie obsług wyrzutni prowadzone przez Amerykanów u nas, w Centrum. Jeśli chodzi o K9 i wyrzutnie Chunmoo, to niedługo instruktorzy Centrum wyjadą na kursy do Korei.
Ale nauka obsługi nowoczesnych systemów uzbrojenia to nie wszystko…
Możliwości obecnie wdrażanych środków rozpoznania, dział, wyrzutni rakietowych oraz systemów dowodzenia i kierowania ogniem są ogromne. O ile obsługi i wykonywania czynności manualnych na stanowiskach ogniowych można się stosunkowo łatwo nauczyć, o tyle już opanowanie sposobu wykorzystania tych środków i taktyki działania na współczesnym polu walki będzie ogromnym wyzwaniem.
Jak sobie z nim radzicie?
Mamy w artylerii powołane do życia specjalne zespoły robocze, które pracują nad nowymi programami szkolenia, instrukcjami działań taktycznych i innymi dokumentami normującymi sposób użycia i wykorzystania tych nowoczesnych środków walki. Doświadczenia i wnioski z konfliktu w Ukrainie utwierdzają nas w przekonaniu, że odpowiednio wyszkolona, dobrze dowodzona, precyzyjna, mobilna i odporna na ogień przeciwnika artyleria może być decydującym atutem na współczesnym polu walki.
autor zdjęć: CSAiU, Maciej Nędzyński / CO MON
komentarze