moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Wehrmacht siał terror i strach

Bombardowanie miast, które nie były bronione, ostrzeliwanie uciekinierów na drogach, pacyfikacje wsi, mordowanie jeńców wojennych – we wrześniu 1939 roku frontowe jednostki Wehrmachtu popełniły w Polsce wiele zbrodni wojennych. Brutalne działania miały m.in. podkopywać morale przeciwnika.


Zbombardowany przez Luftwaffe Wieluń, 1.09.1939

1 września 1939 roku, tuż przed świtem nad Wieluniem pojawiły się niemieckie samoloty. Wycie syren, które miały ostrzegać przed nalotem, wyrwało mieszkańców ze snu, ale nie wywołało wśród nich paniki. Do próbnych alarmów zdążyli się już przyzwyczaić, bo te w przygranicznym mieście powtarzały się regularnie. Sytuacja zmieniła się, kiedy na zabudowania zaczęły spadać bomby. Trafiły między innymi w szpital. Rzecz niepojęta tym bardziej, że kompleks oznaczony był widocznym z góry wielkim czerwonym krzyżem. Kolejne bomby obróciły w gruzy kościół, synagogę, całe kwartały zabudowań. Jeden ze świadków wspominał: „Zniszczenia były ogromne (…). Obok szpitala na gałęziach drzewa widziałem zwisające zwłoki. Na ulicach leżało sporo zabitych i rannych (…). Popłoch panował nie do opisania. Ludzie uciekali z miasta, wielu biegało tylko w bieliźnie. Zaskoczenie było tak wielkie, że niektórzy odchodzili od zmysłów”.

W sumie na skutek trzech niemieckich uderzeń śmierć poniosło blisko 1200 osób. Wieluń został zniszczony w 70 procentach, w ścisłym centrum przetrwały tylko pojedyncze budynki. Mieszkańcy, którzy zdołali ocaleć, ruszyli na północ, byle dalej od niemieckiej granicy. W ruinach pozostało zaledwie 200 osób...

Niemcy widzą partyzantów

– Bombardowanie Wielunia to klasyczna zbrodnia wojenna – nie ma wątpliwości prof. Tadeusz Olejnik, autor książki „Wieluń – polska Guernica”. – Za przeprowadzeniem ataku nie przemawiały żadne względy militarne. W mieście nie stacjonowało wojsko, nie funkcjonowała tam obrona przeciwlotnicza. Najbliższy polski oddział zatrzymał się w odległości czterech kilometrów. Była to jednak zaledwie drużyna z 36 Pułku Piechoty. Główna linia obrony Armii Łódź przebiegała mniej więcej 30 kilometrów dalej, na linii Warty i Widawki – mówi naukowiec.

Dlaczego więc Luftwaffe zdecydowała się na uderzenie? – Oficjalne niemieckie dokumenty milczą na ten temat. Możemy jednak przyjąć, że powodów było kilka – podkreśla prof. Olejnik. Po pierwsze Niemcy chcieli wypróbować swoje Junkersy w warunkach bojowych. Zamierzali przećwiczyć taktykę zmasowanych nalotów na miasta. Równie ważny był jednak aspekt psychologiczny. – Chodziło o sterroryzowanie ludności i zasianie paniki. Mieszkańcy, którzy uciekli z Wielunia, docierali do Bełchatowa, Sieradza, Piotrkowa Trybunalskiego. Powtarzali tam opowieści o niemieckich okrucieństwach. Mogły one paraliżować nie tylko cywilów, ale też wpływać na morale polskiego wojska – przekonuje profesor.

Nalot na Wieluń był pierwszą zbrodnią, której niemieckie wojska dopuściły się podczas kampanii wrześniowej. Jak się rychło okazało – nie ostatnią. – Celem Luftwaffe regularnie stawały się obiekty cywilne, często o historycznej wartości, piloci ostrzeliwali też przemieszczające się po drogach kolumny uciekinierów. Uderzenia lotnicze miały wzmóc spowodowany wojną chaos i utrudnić działanie polskiemu wojsku – wyjaśnia dr Paweł Kosiński z Instytutu Pamięci Narodowej. – Sam widok myśliwców wywierał na ludziach ogromne wrażenie. Tym bardziej, że w niektórych regionach Polski były one widziane po raz pierwszy... – dodaje.


Płonący Zamek Królewski w Warszawie po ostrzale przez artylerię niemiecką, 17.09.1939

Na tym jednak nie koniec. We wrześniu 1939 roku zbrodnie wojenne nagminnie popełniały również lądowe oddziały Wehrmachtu. Historyk Jochen Böhler wiąże to ze swoistą antypartyzancką psychozą, która panowała wśród niemieckich żołnierzy, zwłaszcza tych najmłodszych. Sterowana przez Josepha Goebbelsa propaganda przekonywała ich, że Polacy to naród zdradziecki i podstępny, skłonny do wyprowadzania ataków z ukrycia. Według oficjalnego przekazu, służący w Wehrmachcie mieli być gotowi na to, że przeciwko nim z bronią w ręku wystąpi każdy mieszkaniec Rzeczpospolitej – bez względu czy jest żołnierzem czy też cywilem. I choć w rzeczywistości polskie podziemie jeszcze wówczas nie istniało, Niemcy uczestniczący w kampanii wrześniowej wszędzie widzieli partyzantów. Do tego mieli w głowach słowa, które krótko przed wybuchem wojny Hitler skierował do najwyższych dowódców niemieckiej armii: „Bądźcie bezlitośni, bądźcie brutalni”. – Żołnierze Wehrmachtu często skłonni byli strzelać dosłownie do wszystkiego, co się rusza – przyznaje dr Kosiński. – Impulsem do popełnienia wielu zbrodni stawały się sytuacje zupełnie niepozorne. Na przykład w przyfrontowej strefie Niemcy łapią ukrywającego się w krzakach chłopaka. Ktoś rzuca, że to na pewno partyzant. W pobliskiej wsi zostaje przeprowadzona rewizja. U jednego chłopa Niemcy znajdują brzytwę, u innego rozbite lusterko. W ich oczach śmiało mogły one uchodzić za broń do skrytobójczych ataków. Efekt: zbiorowe egzekucje... – mówi historyk.

Mord przy gwieździe kina

Wehrmacht pacyfikował zarówno wsie, jak i duże miasta. Przykłady można by mnożyć. 1 września wieczorem oddziały 41 Pułku Piechoty wkroczyły do Torzeńca nieopodal Ostrzeszowa w Wielkopolsce. Kilka godzin później we wsi wybuchła strzelanina. Zginęło trzech żołnierzy Wehrmachtu. Dziś historycy są zgodni: najpewniej w ciemnościach niemieckim rekrutom puściły nerwy. Myśląc, że mają do czynienia z polskim atakiem, ostrzelali siebie nawzajem. Wkrótce jednak rozpoczęły się represje. Najpierw przybrały formę samosądu. Jeszcze w nocy w pożarach i od wybuchu granatów wrzucanych do domów zginęło 16 mieszkańców wsi. Nazajutrz naprędce powołane przez dowódcę pułku sądy skazały na śmierć 19 kolejnych.

Kilka dni później do masakry cywilnej ludności doszło też w miasteczku Końskie. Wśród niemieckich żołnierzy rozeszła się tam plotka, że mieszkańcy zbezcześcili ciała ich poległych na froncie kolegów. Mszcząc się, zagnali na rynek kilkudziesięciu miejscowych Żydów. W pewnym momencie jeden z Niemców otworzył do nich ogień. W ślad za nim poszło kilku innych. W rezultacie śmierć poniosło 22 cywilów. Świadkiem tych wydarzeń była znana reżyserka Leni Riefenstahl, która na zlecenie nazistów kręciła film o ich frontowych sukcesach. Jak zapewniała po latach, w sprawie haniebnych wydarzeń miała interweniować u dowódcy 10 Armii. Opowieść tę trudno zweryfikować. Dość, że niebawem sprawcy masakry zostali postawieni przed niemieckim sądem wojennym. Problem w tym, że wyroki okazały się – delikatnie mówiąc – nieadekwatne do czynu. Żołnierz, który jako pierwszy otworzył ogień do Żydów został skazany na rok więzienia, jego kolegów sąd uniewinnił.

4 września niemieccy żołnierze z 46 Dywizji Piechoty urządzili masakrę cywilów w Częstochowie. Wydarzenia, które przeszły do historii pod nazwą Krwawego Poniedziałku, kosztowały życie około 500 polskich i żydowskich mieszkańców. Podobnie jak w Torzeńcu, Niemcy zamordowali ich w odwecie za strzelaninę, którą najpewniej rozpętali sami. Z kolei w Bydgoszczy ofiarą czystki padło kilka tysięcy Polaków. Naziści mścili się w ten sposób za tzw. Krwawą Niedzielę. W pierwszych dniach wojny, kiedy w mieście znajdowało się jeszcze Wojsko Polskie, zginęło tam około 300 przedstawicieli niemieckiej mniejszości. Część została rozstrzelana za przynależność do oddziałów dywersyjnych, część mogła paść ofiarą samosądów. Niewykluczone, że były one inspirowane przez samych Niemców, którzy potrzebowali paliwa do swojej propagandy. Jakkolwiek by było, goebbelsowska machina rozdęła znaczenie tamtych wydarzeń do niebotycznych rozmiarów. A „rewanż” był nadzwyczaj bestialski.


Dwunastoletnia Kazimiera Kostewicz (Mika) nad ciałem swej starszej siostry Andzi, zabitej przez niemieckiego lotnika. Okolice cmentarza Powązkowskiego przy ulicy Tatarskiej na warszawskiej Woli, 14 września 1939. Zdjęcie Juliena Bryana

Tymczasem Niemcy mordowali nie tylko cywilów. Często nie oszczędzali również jeńców wojennych. Tak było 18 września w Śladowie, gdzie wehrmachtowcy nad brzegiem Wisły ustawili w dwóch kolumnach 150 cywilów z pobliskiej wsi i 150 pojmanych chwilę wcześniej polskich żołnierzy, po czym otworzyli do nich ogień z broni maszynowej. Cudem ocalały świadek tamtych wydarzeń wspominał: „Gdy zaczęli strzelać, poczęli żołnierze skakać do Wisły. Ja uczyniłem to samo, tylko z tą różnicą, że od razu wcisnąłem się pod burtę brzegu i stamtąd mogłem dobrze obserwować, co działo się na Wiśle. Żołnierze pływali, a Niemcy strzelali do nich, jak do dzikich kaczek, tak że żaden z nich nie uszedł śmierci”. Do podobnych zbrodni we wrześniu 1939 doszło między innymi Boryszewie, Ciepielowie, Zambrowie, czy Uryczu nieopodal Drohobycza, gdzie członkowie żołnierze Wehrmachtu zamknęli w stodole i żywcem spalili blisko stu żołnierzy 4 Pułku Strzelców Podhalańskich.

W ten właśnie sposób mścili się za niepowodzenia na polu walki, albo brali odwet za zabitych w boju kolegów.

Brudna walka Wehrmachtu

Po wojnie kwestia zbrodni popełnionych przez Wehrmacht była poruszana chociażby przed Międzynarodowym Trybunałem w Norymberdze. Na śmierć zostali wówczas skazani najważniejsi dowódcy niemieckich wojsk: Wilhelm Keitel, Alfred Jodl. – Mimo to w świadomości niemieckiego społeczeństwa Wehrmacht długo pozostawał formacją, która walczyła zgodnie z wszelkimi prawidłami sztuki wojennej – przyznaje dr Kosiński. Odpowiedzialnością za zbrodnie obarczano SS i formacje policyjne. Zaczęło się to zmieniać dopiero w latach dziewięćdziesiątych. Wówczas to w Hamburgu zorganizowana została wystawa dokumentująca haniebną działalność oddziałów frontowych. Wywołała wśród Niemców szok i wzmożoną dyskusję. W 2004 roku wystawę zorganizował Instytut Pamięci Narodowej.
Historycy IPN Paweł Kosiński i Piotr Łysakowski odnotowali wówczas, że w ciągu pierwszych pięćdziesięciu pięciu dni wojny i wojskowej administracji Wehrmachtu, Niemcy dokonali w Polsce 714 mordów, które zostały udokumentowane. Zginęło w nich blisko 16,5 tysiąca osób. Wszystko wskazuje na to, że to zaledwie wycinek działalności niemieckich żołnierzy. – Temat zbrodni wojennych Wehrmachtu to nadal temat wymagający badań – podkreśla dziś Kosiński.

Podczas pisania tekstu korzystałem z książek Tadeusza Olejnika, Wieluń – polska Guernica, Wieluń-Kielce 2009 oraz Jochena Böhlera, Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce, Kraków 2011 i Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce. Wrzesień 1939. Wojna totalna, Kraków 2009. Przytoczone pod koniec tekstu dane pochodzą z artykułu „Z największą brutalnością. Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce”, stanowiącego zapowiedź do wystawy IPN, a zamieszczonego w „Biuletynie IPN” 2004/8-9.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Wikipedia, Julien Bryana

dodaj komentarz

komentarze


Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
 
Roboty jeszcze nie gotowe do służby
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Szturmowanie okopów
Czarna taktyka czerwonych skorpionów
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Siła w jedności
Wojskowy Sokół znów nad Tatrami
Kamień z Szańca. Historia zapomnianego karpatczyka
Zmiana warty w PKW Liban
Od legionisty do oficera wywiadu
O amunicji w Bratysławie
Patriotyzm na sportowo
Baza w Redzikowie już działa
HIMARS-y dostarczone
Polskie mauzolea i wojenne cmentarze – miejsca spoczynku bohaterów
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Saab 340 AEW rozpoczynają dyżury. Co potrafi „mały Awacs”?
Kancelaria Prezydenta: Polska liderem pomocy Ukrainie
Jutrzenka swobody
Medycyna w wersji specjalnej
Powstaną nowe fabryki amunicji
Silne NATO również dzięki Polsce
Komplet Black Hawków u specjalsów
Jacek Domański: Sport jest narkotykiem
Zawsze z przodu, czyli dodatkowe oko artylerii
Olympus in Paris
Czworonożny żandarm w Paryżu
Wzlot, upadek i powrót
Powstanie Fundusz Sztucznej Inteligencji. Ministrowie podpisali list intencyjny
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Umowa na BWP Borsuk w tym roku?
Gogle dla pilotów śmigłowców
Mamy BohaterONa!
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ämari gotowa do dyżuru
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Triatloniści CWZS-u wojskowymi mistrzami świata
Polskie „JAG” już działa
Olimp w Paryżu
Będzie nowa fabryka amunicji w Polsce
Nasza Niepodległa – serwis na rocznicę odzyskania niepodległości
Dwa bataliony WOT-u przechodzą z brygady wielkopolskiej do lubuskiej
1000 dni wojny i pomocy
Saab ostrzeże przed zagrożeniem
Zmiana warty w Korpusie NATO w Szczecinie
Fabryka Broni rozbudowuje się
Nurkowie na służbie, terminal na horyzoncie
Zostań podchorążym wojskowej uczelni
Wicepremier na obradach w Kopenhadze
Lotnicza Akademia rozwija bazę sportową
Breda w polskich rękach
Wojna na planszy
Karta dla rodzin wojskowych
Cyfrowy pomnik pamięci
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Ostre słowa, mocne ciosy

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO