Od kilku już lat Międzynarodowemu Salonowi Przemysłu Obronnego w Kielcach udaje się rzecz niezwykle trudna. Pozostaje w centrum uwagi nie tylko polskiej armii i krajowej zbrojeniówki, lecz także wojskowych z Europy i przedstawicieli koncernów zbrojeniowych działających na Starym Kontynencie. To ogromna wartość dla miasta, regionu, kraju. Jednak w mojej ocenie kieleckie targi dotarły do punktu, w którym, aby utrzymać swoją pozycję, muszą się zdecydować na pewne zmiany i inwestycje. Czego mi brakuje w obecnej formule targów? Na przykład tego, że w ich programie nie ma pokazów dynamicznych, które są niezwykle ciekawą częścią chociażby paryskich Eursatorów. Brakuje mi też obecności małych, innowacyjnych firm z branży obronnej, których nie stać na wyłożenie tysięcy złotych na targowe stoisko.
Dobra marka. To określenie przychodzi mi na myśl jako pierwsze, kiedy jestem pytany o Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego. Niewiele jest w Polsce branżowych inicjatyw, które zdobyły taką renomę jak targi zbrojeniowe w Kielcach. Zestawianie MSPO z wystawami Eurosatory oraz DSEi może się wydawać jedynie chwytem reklamowym, ale bezwzględne liczby nie kłamią. Pod względem wystawców i zwiedzających to największe po Paryżu i Londynie targi obronne na Starym Kontynencie. Oczywiście kieleckim targom do wymienionych imprez sporo brakuje. I nie myślę tutaj o powierzchni wystawienniczej, bo wybudować nowoczesne hale i centrum konferencyjne można wszędzie. Wystarczą tylko pieniądze. Kluczowa jest liczba wystawców, czyli firm, które za to, aby móc pokazać swoje produkty, są zdecydowane zapłacić, i to niemałe pieniądze. W tym roku do Paryża przyjechało 1800 wystawców, a na MSPO – nieco ponad 600.
Targi w Kielcach dzisiaj się kończą. I co do oceny oferty zaprezentowanej na tegorocznym MSPO to jestem bardzo ostrożny. Dlaczego? Bo w przypadku tego typu imprez łatwo o niesprawiedliwy werdykt. Ktoś powie, że nic ciekawego nie było. Bo czy warto zachwycać się nad kolejną modernizacją leciwych PT-91 Twardy/T-72 czy ekscytować się na widok rozpoznawczych BWR albo Śmiglaków Mi-8? Czy ma nas kręcić kolejna odsłona Borsuka lub bewupa przyszłości, który nie jest jeszcze nawet prototypem tylko modelem. Wymieniać można dłużej. Jest przecież radar pasywny PET-PCL, nad którymi pracujemy już tyle lat i wciąż nie jest produkowany seryjnie. „Tajny” Rosomak WD, o którym oficjalnie nikt nie chce powiedzieć, że to po prostu wóz łączności (przydatny), a nie dowodzenia systemu BMS (bardzo, bardzo potrzebny).
Jednak w mojej ocenie poprzestanie na narzekaniu świadczyłoby tylko o złej woli. Bo pakiety modernizacyjne PT-91 Twardy/T-72 to nie tylko produkty, na które czeka armia. W końcu wycofywanie niezłych czołgów, które po modernizacji będą dobrymi maszynami, byłoby nierozsądne w naszej sytuacji. Ale propozycje unowocześnienia używanych obecnie czołgów to także świetna okazja, by zaistnieć na zagranicznych rynkach. Państw z takimi problemami i takim sprzętem jak my jest na świecie sporo, więc pakiet modernizacyjny mógłby się stać naszym towarem eksportowym. A Borsuk? Trudno zaprzeczyć, że to pierwszy od x lat produkt pancerny z krajowej zbrojeniówki, który ma realną szansę wejść do linii. I nie jest to kartonowy model, jak złośliwie mówią niektórzy, a prawie prototyp. Prawie, bo trzeba jeszcze zintegrować go z silnikiem, który budujemy w ramach tego programu (tak, sami w WZMotach). A radar PET-PCL? Cóż. Nie da się ukryć, że powinien być w służbie już dawno. Ale ktokolwiek miał do czynienia z wojskową biurokracją przy wdrażaniu czegoś do służby, wie z jaką hydrą trzeba się zmierzyć, aby produkt uczynić sprzętem wojskowym i uzbrojeniem.
Moja ocena tegorocznego MSPO jest więc ostrożna. Co innego, gdy rozmawiamy o samym MSPO, jako imprezie samej w sobie. Tutaj mam bardzo jasne stanowisko. Uważam, iż kieleckie targi dotarły do punktu, w którym, aby utrzymać swoją pozycję, muszą poczynić spore inwestycje. To, czego mi bardzo brakuje, to pokazy dynamiczne, które są niezwykle ciekawą częścią chociażby paryskich targów, do których tak chętnie przyrównuje się MSPO. Brakuje mi też miejsca, np. jednej hali targowej, przeznaczonego dla małych, innowacyjnych firm z branży obronnej (które na targi zgłaszałoby np. I3TO), których nie stać na wyłożenie tysięcy złotych na targowe stoisko. MSPO na tym na pewno by na tym skorzystało, bo przyjechałoby więcej przedstawicieli nie tylko naszych sił zbrojnych. Wojsko na całym świecie szuka innowacji. I bardzo często to właśnie małe, dopiero raczkujące w biznesie, firmy, mają coś fajnego, niespotykanego w ofercie.
W dniu otwarcia targów Andrzej Mochoń, prezes MSPO, zapowiedział rozbudowę obiektów targowych o kolejną halę i przebudowę istniejących. To dobra wiadomość. Miejmy jednak nadzieję, że nie będzie to krok tylko w kierunku zwiększenia liczby wystawców, lecz także okazja do ulepszenia kieleckiego Salonu.
Z okazji tegorocznej edycji Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego wydaliśmy specjalny 140-stronicowy numer „Polski Zbrojnej” zawierający artykuły o żywotnych problemach naszych sił zbrojnych. Piszemy m.in. o tym, jak bardzo potrzebne są naszym siłom zbrojnym nowe śmigłowce i gruntownie analizujemy koncepcję modernizacji czołgu Twardy.
komentarze