17 okrętów z siedmiu państw, lotnictwo, grupy nurków, w sumie około 1500 marynarzy i żołnierzy. Dziś na Morzu Czarnym rozpoczyna się „Poseidon 2017”, jedno z największych w tej części świata ćwiczeń z udziałem NATO. Weźmie w nich udział polska jednostka – ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” wraz z zespołem przeciwminowym.
Dwa fikcyjne państwa toczą spór o złoża surowców naturalnych. Jedno z nich postanawia zdestabilizować sytuację w regionie, wykorzystując swoich rodaków, którzy zamieszkują terytorium sąsiada. Wojna wisi na włosku, więc na newralgiczne akweny zostają wysłane okręty NATO. Cel: nie dopuścić do eskalacji konfliktu.
Scenariusz dla ćwiczeń Sojuszu Północnoatlantyckiego typowy. Same manewry – już mniej. Stosunkowo rzadko zdarza się bowiem, by polscy, czy niemieccy marynarze, trenowali razem z partnerami z Bułgarii, Rumunii, czy Turcji, w dodatku na ich terenie, czyli Morzu Czarnym. Tymczasem „Poseidon 2017” jest ku temu doskonałą okazją. – To dwustronne ćwiczenie bułgarsko-rumuńskie z udziałem sił morskich i lądowych, które pozwoli nam doskonalić taktykę, techniki i procedury obowiązujące w NATO. Dzięki niemu zgrywamy nasze siły, a co za tym idzie podnosimy zdolność do wspólnego działania – podkreśla wiceadmirał Alexander Mirsu, dowódca rumuńskiej marynarki wojennej.
Dziś rano okręty, które biorą udział w manewrach opuściły port w Konstancy. Wcześniej zostały podzielone na cztery grupy. Pierwszą z nich pokieruje dowodzony przez polskich oficerów sztab Stałego Zespołu Sił Przeciwminowych NATO (SNMCMG2). Stacjonuje on na pokładzie okrętu ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”. – W naszej grupie znalazły się niszczyciele min z Hiszpanii, Grecji i Turcji – informuje kmdr ppor. Piotr Adamczak, rzecznik zespołu.
W skład drugiej grupy weszły trałowce z Rumunii i Bułgarii, zaś do trzeciej na czas ćwiczeń został oddelegowany niemiecki FGS „Rottweil”. To specjalistyczna jednostka wsparcia działań nurkowych, która od kilku tygodni należy do SNMCMG2. Teraz z jej pokładu będą operować nurkowie minerzy z Rumunii i Turcji. Ostatnią grupę tworzą jednostki należące do straży przybrzeżnej, ale też na przykład holowniki. – Naszym podstawowym zadaniem będzie udrożnienie dróg komunikacyjnych, które zgodnie ze scenariuszem ćwiczenia zostały zaminowane przez przeciwnika – wyjaśnia kmdr ppor. Piotr Adamczak. Oczywiście nieprzyjaciel nie będzie się temu przyglądał biernie. Okręty zostaną zmuszone do odpierania ataków przypuszczanych przez należące do rumuńskich sił powietrznych samoloty MiG-21, a także śmigłowiec Puma. Ale dla marynarzy, zwłaszcza tych z SNMCMG2, ćwiczenie będzie miało też dodatkowy wymiar. – Będziemy działać na akwenach, które podczas II wojny światowej zostały zaminowane. Oczywiście teraz są już otwarte dla żeglugi, ale na morskim dnie mogą jeszcze zalegać niebezpieczne pozostałości – tłumaczy kmdr por. Aleksander Urbanowicz, dowódca SNMCMG2. – Dlatego przy okazji ćwiczeń sprawdzimy ten rejon. Jeśli natrafimy na stare miny, będziemy je niszczyć – dodaje. Na tym jednak nie koniec. – Podczas „Poseidona” zespół jest obserwowany przez oficerów z Dowództwa Sojuszniczych Sił Morskich NATO w Northwood. Dla nas to rodzaj testu, który ma potwierdzić przygotowanie do misji – zaznacza kmdr ppor. Adamczak.
Czego można spodziewać się po manewrach? – Jeśli chodzi o samo poszukiwanie min, na Morzu Czarnym panują warunki zbliżone do tych na Bałtyku. Widoczność pod wodą na przykład waha się od trzech do pięciu metrów. Gorzej, że prognozy pogody na najbliższe dni nie są zbyt optymistyczne. Zanosi się na to, że będzie dość mocno wiać i kołysać – przyznaje kmdr por. Urbanowicz. Do tego dochodzi delikatna sytuacja geopolityczna. Po rosyjskiej aneksji Krymu i wybuchu wojny na wschodzie Ukrainy, Morze Czarne jest w tej chwili jednym z najbardziej „gorących” akwenów na świecie. Nie dalej jak w lutym doszło tam do kolejnego w ostatnim czasie incydentu z udziałem Rosji i USA. Przedstawiciele dowództwa amerykańskich wojsk w Europie poinformowali, że do idącego przez Morze Czarne niszczyciela USS „Porter” kilkakrotnie na niebezpieczną odległość zbliżyły się myśliwce Su-24, a później samolot patrolowy Ił-38. Żadna z maszyn nie odpowiadała na sygnały wysyłane z okrętu. Kreml zaprzeczył tym informacjom.
W myśl przepisów z lat 30. ubiegłego wieku, okręty należące do państw, które nie leżą nad Morzem Czarnym mogą przebywać na nim zaledwie przez 21 dni. Dotyczy to większości jednostek SNMCMG2. Kmdr ppor. Adamczak przyznaje, że zespół zamierza wykorzystać ten czas do maksimum. – Ćwiczenie „Poseidon 2017” powinno zakończyć się 13 marca. Okręty wrócą do Konstancy na konferencję podsumowującą. Po opuszczeniu Rumunii skierujemy się do portu w Odessie. Na ukraińskich wodach czeka nas ćwiczenie „Passex” z tamtejszymi siłami morskimi – zapowiada kmdr ppor. Adamczak. Polega ono między innymi na przećwiczeniu procedur związanych z łącznością oraz manewrowaniu w szykach. Podobne ćwiczenie kilka dni później zespół przeprowadzi z marynarką turecką.
„Poseidon 2017” to kolejne w ostatnich miesiącach ćwiczenie z udziałem NATO, które odbywa się na Morzu Czarnym. W połowie ubiegłego roku w tej części świata prowadzone były manewry pod kryptonimem „Sea Shield 16” oraz „Sea Breeze 16”. Wzięła w nich udział fregata rakietowa ORP „Gen. T. Kościuszko”.
autor zdjęć: Marynarka Wojenna, kmdr ppor. Piotr Adamczak
komentarze