Po prawie trzech latach spędzonych w świdnickich zakładach lotniczych do 43 Bazy Lotnictwa Morskiego powrócił pierwszy ze zmodernizowanych śmigłowców W-3. Anakonda została wyposażona w cyfrowy system sterowania silnikami, nowe kamery termowizyjne i sprzęt ratowniczy. Zyskała też szare barwy.
– Śmigłowiec jest fajny w pilotażu, nowoczesny. Zmiany są widoczne od razu po wejściu do kabiny. Przyrządy zostały lepiej rozmieszczone, mamy do nich łatwiejszy dostęp – opowiada kmdr por. Waldemar Orliński, jeden z pilotów, którzy przyprowadzili Anakondę ze Świdnika do 43 Bazy Lotnictwa Morskiego w Gdyni. – Ale zmian jest oczywiście znacznie więcej.
Maszyna zyskała na przykład nowy system sterowania silnikami. W miejsce analogowego zamontowano cyfrowy FADEC. – Takie rozwiązanie odciąża przede wszystkim załogę, zwiększa efektywność pracy silników, skraca też procedurę ich rozruchu, co w przypadku akcji ratowniczych ma niebagatelne znaczenie – wyjaśnia kmdr por. Wojciech Koliczko, dowódca Darłowskiej Grupy Lotniczej. Do tego doszły kamery termowizyjne sprzężone ze szperaczami, czyli reflektorami, które podczas poszukiwań oświetlają wodę bądź ląd. Anakondę wyposażono też w system automatycznej identyfikacji jednostek pływających AIS. Kiedy załoga dostanie wezwanie z promu, statku czy kutra, by przybyła na pomoc, będzie mogła na bieżąco sprawdzać, gdzie w danej chwili znajduje się ta jednostka. Jak mówią piloci, poleci do niej jak po sznurku.
Modernizacja to także wymiana sprzętu ratowniczego: od kosza i pętli, które służą do wciągania rannego na pokład, po nosze i respirator. – Ważną zmianą jest wprowadzenie nowych jednostek pomiaru, na których opierają się pokładowe systemy – wyjaśnia kmdr por. Orliński. – Do tej pory korzystaliśmy z systemu metrycznego, teraz prędkość czy wysokość będzie podawana według miar anglosaskich – dodaje. Anakonda otrzymała nowy radar i GPS, nieco inaczej też wygląda. Wcześniej śmigłowiec był biało-czerwony, teraz kadłub ma barwę szarą z pomarańczowymi elementami. Na jednym z nich widnieje żółty napis SAR (od angielskiego: search and rescue). – Szare malowanie jest charakterystyczne dla wszystkich maszyn lotnictwa morskiego – przypomina kmdr por. Orliński.
Na razie nie wiadomo dokładnie, kiedy maszyna zostanie ponownie włączona do systemu dyżurów ratowniczych. – Najpierw należy wyszkolić załogi, które będą nią latać. Śmigłowiec ma przecież wiele nowego wyposażenia – podkreśla kmdr por. Orliński.
Początki procesu przebudowy śmigłowców W-3 z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej sięgają 2014 roku. Wówczas to Inspektorat Uzbrojenia podpisał z zakładami lotniczymi PZL-Świdnik umowę na modernizację pięciu maszyn. Obejmowała ona trzy najstarsze Anakondy w wersji ratowniczej oraz dwie w wersji transportowej. W tym drugim przypadku zmiany dotyczyły przystosowania maszyn do niesienia pomocy na morzu. Modyfikacja miała sprawić, że wszystkie W-3 będą miały jednakowe wyposażenie, co ułatwi szkolenie załóg oraz samą eksploatację śmigłowców.
Pod koniec ubiegłego roku rozpoczął się drugi etap przedsięwzięcia. Ruszyła przebudowa W-3, które do służby wchodziły w latach 1998–2002. Do Świdnika odleciał pierwszy ze śmigłowców, wkrótce dołączą do niego kolejne dwa. – Pierwszą maszynę udało się już sprowadzić do Gdyni. W tej chwili prowadzimy obloty kolejnych dwóch. Powoli zbliżamy się do końca tych prac. Wiele zależy jednak od pogody, która ostatnio jest niestety kapryśna – przyznaje kmdr por. Orliński.
– Śmigłowce marynarki wojennej jako jedyne prowadzą akcje poszukiwawcze i ratownicze nad polskimi wodami Bałtyku – przypomina kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Od początku lat 90. takich akcji było ponad 600. Lotnicy pomogli ponad 300 osobom. Jeszcze do niedawna dyżury ratownicze pełniono w Gdyni i Darłowie. Kilkanaście miesięcy temu trzeba je było jednak ograniczyć do drugiej z tych baz. Powód: braki sprzętowe.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze