Osiemnastu polskich żołnierzy wzięło udział w międzynarodowej operacji powietrznodesantowej. W niemieckim Grafenwoehr spadochroniarze z Bielska-Białej szkolili się z desantowania razem z żołnierzami z USA i Malezji. Skakali z pokładu amerykańskiego śmigłowca CH-47 Chinook, który na pokład może zabrać 30 spadochroniarzy.
Do Grafenwoehr pojechali spadochroniarze z 6 Brygady Powietrznodesantowej. Zaprosili ich Amerykanie z 173 Powietrznodesantowej Brygadowej Grupy Bojowej, która na co dzień stacjonuje we włoskiej Vincenzie. Poza polskimi spadochroniarzami w szkoleniu z desantowania uczestniczyło także 80 Amerykanów i kilkunastu Malezyjczyków.
– Najpierw każdy z żołnierzy wziął udział w naziemnym szkoleniu spadochronowym. Musieliśmy poznać sprzęt, którego używają Amerykanie oraz przepisy obowiązujące podczas skoku – opowiada ppor. Sebastian Chodorowski, dowódca wyjazdowego plutonu z 18 Batalionu Powietrznodesantowego z Bielska-Białej. – Uczyliśmy się zasad obowiązujących skoczka na pokładzie śmigłowca, podczas skoku i w czasie lądowania. To obowiązkowe szkolenie, zwłaszcza gdy desantowanie odbywa się z nowych dla nas samolotów lub śmigłowców. Żołnierze skakali z najnowszymi amerykańskimi spadochronami T-11. W treningu naziemnym korzystali z makiety śmigłowca CH-47 Chinook.
Film: 6 BPD
Po teorii przyszedł czas na praktykę. Spadochroniarze skakali przez tylną rampę z maszyny lecącej na wysokości ok. 330 metrów (w Polsce skoki wykonywane są zwykle z wysokości 400 metrów). – Żołnierze naszej brygady po raz pierwszy desantowali się z pokładu tego śmigłowca. To dla skoczków wyjątkowe doświadczenie – mówi kpt. Marcin Gil, rzecznik prasowy 6 Brygady Powietrznodesantowej. CH-47 Chinook produkowany przez Boeinga to wielozadaniowy śmigłowiec transportowy o dużej ładowności. Na swój pokład może zabrać 33 pasażerów lub 30 skoczków spadochronowych.
Podporucznik Chodorowski dodaje, że lądowanie na amerykańskich spadochronach jest bardziej komfortowe niż na tych, których używają nasi skoczkowie. – To dlatego, że prędkość opadania na polskich spadochronach wynosi 5 metrów na sekundę, na amerykańskich leci się wolniej, ok. 2 metrów na sekundę – dodaje ppor. Chodorowski.
Desantowanie w Niemczech to nie jedyne wspólne ćwiczenia z amerykańskimi spadochroniarzami. Kilka dni temu w Krakowie odbyły się polsko-amerykańskie warsztaty szkoleniowe. W spotkaniu wzięli udział wojskowi z 6 Brygady Powietrznodesantowej oraz sześciu przedstawicieli 173 Powietrznodesantowej Brygadowej Grupy Bojowej. Spadochroniarze rozmawiali m.in. o rozpoznaniu, planowaniu operacji powietrznodesantowych, omawiali schemat działania przed desantowaniem, w trakcie i po zrzucie wojsk.
– Ostatnie wspólne doświadczenia z 173 Brygadą mieliśmy na misji w Afganistanie, a teraz naszą współpracę chcemy przenieść znowu na działania powietrznodesantowe – przyznaje mjr Robert Kruz z dowództwa 6 Brygady Powietrznodesantowej.
6 Brygada Powietrznodesantowa ze swoją amerykańską odpowiedniczką współpracuje od października 2002 roku. Kolejne wspólne szkolenie polskich i amerykańskich spadochroniarzy ma się odbyć w maju. Tym razem żołnierze ze Stanów Zjednoczonych poznają wyposażenie polskich skoczków i będą się desantować z pokładu samolotów C-130 Hercules lub Casa C-295 M.
autor zdjęć: ppor. Sebastian Chodorowski
komentarze