– W środowisku międzynarodowym moi żołnierze muszą czuć się pewnie – mówi gen. bryg. Piotr Błazeusz, dowódca giżyckiej brygady, której żołnierze przez tydzień trenowali z Ukraińcami, Litwinami i Kanadyjczykami podczas ćwiczeń „Maple Arch 12”. Prawdopodobnie część z nich będzie służyła na kolejnej zmianie Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie.
Pana żołnierze spędzili tydzień na Litwie. Uczyli się od kanadyjskich instruktorów, jak działać w rejonie misji. Czy doświadczonym misjonarzom z 15 Brygady takie szkolenie było w ogóle potrzebne?
Gen. bryg. Piotr Błazeusz: Jeśli ktoś uważa, że wie wszystko, to na pewno grubo się myli. Każda zmiana w Afganistanie jest inna, a żaden z moich żołnierzy nie był na wszystkich dwunastu. Zmienia się taktyka koalicjantów, zmienia się sposób działania przeciwnika. Na takich ćwiczeniach jak „Maple Arch” można o tym porozmawiać, wymienić się doświadczeniami. Poza tym Kanadyjczycy działali w innym niż Polacy rejonie, spotykali się z trochę innymi zagrożeniami, a czasami odmienną taktyką działania przeciwnika.
Czyli dla żołnierzy 15 Brygady Zmechanizowanej takie ćwiczenia to wciąż wyzwanie?
Tak. Akurat te prowadzone były w języku angielskim i rosyjskim oraz częściowo polskim. Mimo że żołnierze znają języki obce, czasami potrzebowali kartki papieru i rysunków, żeby wyjaśnić coś dokładnie. Ustalali i wypracowywali też znaki i sygnały, których potem będą używać podczas wspólnych działań. Współczesne zagrożenia wymuszają prowadzenie połączonych, międzynarodowych operacji. Takie ćwiczenia podwyższają umiejętności i zrozumienie pomiędzy żołnierzami z różnych państw, a tym samym pewność oraz przygotowanie do działań w środowisku międzynarodowym.
Nowy poligon to też dla nich sprawdzian?
Oczywiście! Ten w Orzyszu, na którym zwykle ćwiczą, znają jak własną kieszeń. Na Litwie musieli być bardziej czujni, używać map i GPS-u, działać w zupełnie obcym terenie.
Żołnierze realizowali patrole, trenowali wykrywanie i niszczenie IED i tropienie rebeliantów, ale z takich międzynarodowych ćwiczeń wynoszą znacznie więcej…
Pewnie! Nowe znajomości, czasami nawet przyjaźnie. Ale jest tam też taka zdrowa rywalizacja między siłami zbrojnymi, porównywanie metod rozwiązywania problemów, sprawdzanie sprzętu, wytrzymałości psychofizycznej – to takie pozytywne „skutki uboczne” wspólnych ćwiczeń. To także okazja do promocji własnego kraju i sił zbrojnych. Bo każdy żołnierz na takich ćwiczeniach jest swego rodzaju ambasadorem.
Był Pan obecny na ćwiczeniach i obserwował jak przebiegają. Co by Pan zmienił w sposobie ich prowadzenia przez Kanadyjczyków?
Trochę inaczej bym je zaplanował. Lubię jak na ćwiczeniach jest niepewność, jak dowódcy nie wiedzą, co ich czeka, bo jest przygotowanych kilka scenariuszy wydarzeń. Do „Maple Arch” dodałbym trochę więcej „niespodzianek”, bo one wyzwalają samodzielność, kreatywność i inicjatywę.
Dlaczego to właśnie żołnierze 15 Brygady Zmechanizowanej pojechali na Litwę?
Sprawa jest banalnie prosta, jesteśmy największą jednostką na terenie północno-wschodniej Polski i na Litwę mamy najbliżej. Poza tym brygada ma „świeże” doświadczenia z X zmiany. Moi żołnierze, którzy wzięli udział w „Maple Arch”, będą też prawdopodobnie uzupełniać jedną z kolejnych zmian, a ja wyznaję zasadę: „im więcej ćwiczeń, tym lepiej”.
autor zdjęć: Canadian Forces Combat Camera, Archiwum gen. Błazeusza
komentarze