moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

„Nie do wiary!”

Nad ranem 1 września 1939 roku samoloty Luftwaffe nadleciały nad Wieluń. Swą niszczycielską akcję rozpoczęły od zbombardowania szpitala Wszystkich Świętych, wyraźnie oznaczonego symbolami Czerwonego Krzyża. Niemieccy piloci mieli jasne rozkazy atakowania nie tylko obiektów wojskowych, ale i cywilnych, by sterroryzować polskie społeczeństwo i zadać mu bolesne straty. Wypełniali to zadanie bardzo skrupulatnie, masakrując nie tylko osiedla czy kolumny uchodźców, ale nawet pojedynczych rolników pracujących w polu. Zachodni sojusznicy nie chcieli w to wierzyć…

Na wieść o niemieckiej agresji na Polskę, prezydent Stanów Zjednoczonych Franklin Delano Roosevelt zwrócił się do obu walczących stron z apelem o „publiczne potwierdzenie swej determinacji, że ich siły zbrojne w żadnym wypadku nie będą bombardowały z powietrza ludności cywilnej”. Adolf Hitler od razu to zadeklarował w swym przemówieniu w Reichstagu. Podobnie uczyniły rządy Francji i Wielkiej Brytanii, choć jeszcze nie były w stanie wojny z Niemcami. W praktyce oznaczało to, że Brytyjczycy i Francuzi uparcie ignorowali wszelkie doniesienia z Polski o bombardowaniu przez niemieckie lotnictwo ludności i obiektów cywilnych. Ta wiara w zapewnienia kanclerza III Rzeszy wynikała z prostej kalkulacji, by nie być zmuszonym do żadnej akcji odwetowej oraz z obawy przed odwetem.

Bombardowanie linii kolejowej przez niemieckie samoloty. Widoczne spadające bomby. Fotografia lotnicza. Fot. NAC

Premier Wielkiej Brytanii, Neville Chamberlain przed południem 3 września 1939 roku w orędziu radiowym ogłosił Brytyjczykom, że są w stanie wojny z Niemcami. Zaledwie w kilka minut po przemówieniu, jak zły omen nad Londynem zabrzmiały syreny alarmowe, ostrzegające przed nalotem. W eskadrze, która wzbiła się w powietrze, dwa samoloty zderzyły się ze sobą i jeden z pilotów zginął na miejscu, stając się pierwszą brytyjską ofiarą II wojny światowej. „Nieprzyjacielem” okazał się samolot zastępcy francuskiego attaché wojskowego w Londynie. Już to nie najlepiej świadczyło o przygotowaniu RAF-u do działań bojowych, co następne dni miały tylko boleśnie potwierdzić.

Najskuteczniejsza broń RAF-u... ulotki

Na pierwszym wojennym posiedzeniu brytyjskiego rządu zdecydowano o zbombardowaniu niemieckiej bazy morskiej w Wilhelmshaven, gdzie według wywiadu kotwiczyło kilka wielkich okrętów Kriegsmarine i zrzuceniu nad terytorium Rzeszy ulotek propagandowych, które miały uświadomić Niemców, że naziści prowadzą ich do katastrofy. Nalot na Wilhelmshaven okazał się zupełnym niewypałem. Sześć dywizjonów bombowych nie potrafiło odnaleźć celu i powróciło do bazy z niczym. Za to akcja zrzutu ulotek, według raportów dowództwa RAF-u „udała się znakomicie”. Bardzo to ucieszyło Chamberlaina, który wierzył, że dzięki ich lekturze niemieckie społeczeństwo cofnie swe poparcie dla agresywnych planów Führera… Brytyjski premier kilka razy dał wyraz przekonaniu, że tą tanią „bronią” (druk ulotek kosztował w sumie 300 funtów) odwróci losy wojny. Kolegom z rządu, którzy wątpili w jej skuteczność, odpowiedział dobitnie: „Ta forma propagandy jest dobra, pożyteczna i powinna być kontynuowana. Fakt, że rząd niemiecki jest nią zirytowany, wykazuje, iż ta propaganda odnosi skutek”.


Nalot samolotów niemieckich na Warszawę. Fotografia wykonana z wnętrza samolotu. Fot. NAC

Tę niczym nieudowodnioną tezę poparł argumentem, że Niemcy są przekonani, iż samoloty brytyjskie latają nad ich terytorium i to powinno w tym momencie wystarczyć. Zaniepokoił go więc postulat francuskiego szefa sztabu głównego, generała Maurice’a Gamelina, aby Brytyjczycy bezzwłocznie zbombardowali cele w Niemczech i wsparli plany działania lotnictwa francuskiego. Chamberlain w instrukcji do szefa sztabu RAF-u, generała Cyrila Newalla zaznaczył, że „nie powinniśmy zaczynać pierwsi takich bombardowań, jakie mogłyby zagrozić ludności cywilnej. Byłoby to sprzeczne ze zobowiązaniem danym prezydentowi Rooseveltowi”. Brytyjskie bombowce miały jedynie powtórzyć nalot na Wilhelmshaven, co też nastąpiło 4 września. Tym razem do bazy Kriegsmarine doleciało 29 bombowców, ale bombardowanie nie okazało się zbyt efektywne. Za to Niemcy zdołali zestrzelić siedem maszyn. I na tym skończyła się brytyjska pomoc lotnicza dla Polski. Na kolejnym posiedzeniu wojennym gabinetu brytyjskiego stwierdzono, że takie operacje są zbyt kosztowne i do niczego nie prowadzą. Brytyjskich ministrów utwierdziła w tym również odpowiedź generała Gamelina, który przeprosił za swój telegram i wyjaśnił, że jego żądania bombardowań lotniczych wywołane były presją polityków, aby „zrobić gest dla Polaków i niczym więcej”.

Własność prywatna jest święta!

To wszystko działo się w czasie, gdy bombowce Luftwaffe obracały w ruinę dzielnice Warszawy i innych polskich miast, a myśliwce dosłownie rozstrzeliwały z góry uchodźców uciekających byle dalej od frontu. Zarówno polski rząd, jak i jego przedstawicielstwa dyplomatyczne słały do sojuszników raporty na ten temat i apelowały o pomoc lotniczą, lecz bezskutecznie. Niewiele też mogli zdziałać nieliczni politycy czy wojskowi brytyjscy i francuscy, którym sumienie nie pozwalało być wobec tego obojętnymi. Do nich należał lord Leopold Amery (przyszły minister do spraw kolonii w rządzie Winstona Churchilla), który zaproponował, by dopomóc Polsce bombardując magazyny wojskowe w Schwarzwaldzie. Argumentował, że dobrze zna ich rozmieszczenie i łatwo mogłyby one pójść z dymem tego wyjątkowo suchego lata. Minister lotnictwa, Kingsley Wood odpowiedział mu z irytacją, że to absolutnie niemożliwe, gdyż te magazyny są własnością prywatną i dodał: „Z kolei zażąda pan ode mnie, bym bombardował Zagłębie Ruhry! Nie ma mowy o żadnym bombardowaniu fabryk broni w Essen czy niemieckich linii komunikacyjnych, gdyż to wszystko jest przecież własnością prywatną i takie kroki zraziłby okropnie opinię amerykańską”.


Zbombardowany zakład przemysłowy w Warszawie. Fotografia lotnicza. Fot. NAC

Natomiast 6 września wiceminister spraw zagranicznych Rab Butler oświadczył w Izbie Gmin, że zgodnie z posiadanymi informacjami, Niemcy bombardują w Polsce jedynie obiekty wojskowe i nie atakują ludności cywilnej. Oświadczenie to stało w zupełnej sprzeczności z raportem, którym rząd brytyjski dysponował już od 3 września. Brytyjski ambasador w Warszawie, Howard Kennard, donosił w nim, że 27 otwartych miast polskich zostało zbombardowanych i ponad tysiąc cywilów zabitych. Kennard podkreślał też, że Niemcy od pierwszego dnia wojny pogwałcili powietrzną konwencję haską z 1923 roku. Tegoż samego 6 września do rządu brytyjskiego wpłynął raport o fatalnym stanie bojowym RAF-u. Przez fałszywe doniesienia o masowym niemieckim nalocie na Londyn doszło w powietrzu do bratobójczej walki. Raportowano między innymi: „Myśliwce Hurricane’y dostały się w ogień własnych dział przeciwlotniczych. Wtedy Spitfire’y zaatakowały Hurricane’y. Dwa Hurricane’y zostały zestrzelone przez Spitfire’y i jeden Spitfire zwalił się na ziemię”.

Prawda bez znaczenia

8 września dotarł do Londynu Thomas Davies, jeden z oficerów brytyjskiej misji wojskowej w Polsce i w swym sztabie złożył pięć raportów o zbrodniach Luftwaffe w Polsce. Nie wpłynęły one w żaden sposób na zmianę stanowiska brytyjskiego rządu. Tego samego dnia do Londynu przybyła też polska misja wojskowa z generałem Mieczysławem Norwidem-Neugebauerem na czele. Na jego żądania natychmiastowej pomocy dla Polski, szef sztabu imperialnego, generał Edmund Ironside, poradził mu, żeby Polacy kupowali broń w krajach neutralnych – na Bałkanach lub w Szwecji. Obiecał jednak omówić sprawę pomocy z rządem. Dzień później odpowiedział Neugebauerowi, że przekazał ministrom „konieczność specjalnej akcji brytyjskich sił powietrznych przeciw Rzeszy”. Jednocześnie powiadomił, że do rumuńskiej Konstancy nad Morzem Czarnym wypłynął SS „Lassell”, mieszczący w ładowniach 15 Hurricane’ów, jednego Spitfire’a, siedem bombowców oraz amunicję, bomby i wyposażenie dla tych maszyn. Kolejne statki z podobnym ładunkiem pomocy dla polskiej armii miały wypłynąć 17 i 20 września (sprzęt ten nie zdążył dotrzeć do Polski).

Mogło się wydawać, że Brytyjczycy jednak będą skłonni zmienić swe stanowisko wobec akcji lotniczych nad Rzeszą, ale raport szefów sztabów z 11 września przekreślił te nadzieje. Mimo raportów Daviesa i innych potwierdzonych dowodów zbrodni Luftwaffe w Polsce, które dotarły do Londynu, szefowie sztabów stwierdzili, że „Niemcy (w Polsce – przyp. red.) starają się uczciwie ograniczyć swoje bombardowania do obiektów wojskowych. Fakt, że popełnili błędy, związany jest z naturalnym ryzykiem wojny w powietrzu”. To ostatnie zdanie było kluczowym stwierdzeniem, gdyż wszystkie podane przez Daviesa przypadki bombardowań obiektów cywilnych w Polsce uznano jako „wypadki spowodowane niedokładnym bombardowaniem”.

12 września na konferencji brytyjsko-francuskiej w Abbeville definitywnie zdecydowano, że żadnej ofensywy na pomoc Polsce nie będzie. Dwa dni później brytyjscy szefowie sztabów raz jeszcze odrzucili dowody bombardowań przez Luftwaffe ludności i obiektów cywilnych w Polsce, choć w tym wypadku chodziło o świadectwa misji dyplomatycznych, ostrzelanych i zbombardowanych przez niemieckie samoloty w Krzemieńcu. Zdaniem szefów sztabów, „wszystkie materiały dowodowe, jakie dotychczas otrzymaliśmy, pochodzą od stron zainteresowanych w Polsce, tak że nie może być absolutnej pewności”. Na końcu postawili konkluzję, że byłoby najlepiej, aby prezydent Roosevelt sam się przekonał, czy Niemcy pogwałcili konwencję haską, czy nie. Prezydent Stanów Zjednoczonych istotnie tak uczynił. Dowody jednoznacznie wskazywały na zbrodnie armii Hitlera, lecz w obawie przed zrażeniem sobie Niemców – Roosevelt milczał. Wysłał jedynie telegram do prezydenta Ignacego Mościckiego, w którym wyraził pobożne życzenie, że „światu zostaną zaoszczędzone bombardowania z powietrza”. Jak miało się okazać, ta modlitwa nie została wysłuchana i już niedługo mieszkańcy Londynu i innych europejskich miast mieli doświadczyć podobnego horroru jak Warszawa i tysiące polskich miejscowości.

Bibliografia:
Czesław Brzoza, Polska w latach niepodległości i II wojny światowej (1918–1945), Kraków 2001
Wiesław Dobrzycki, Historia stosunków międzynarodowych w czasach nowożytnych 1815–1945, Warszawa 1996
Jerzy Z. Kędzierski, Dzieje Anglii, tom II: 1830–1939, Wrocław 1986
Olgierd Terlecki, Najkrótsza historia II wojny światowej, Kraków 1984

Piotr Korczyński , historyk, redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”

autor zdjęć: NAC

dodaj komentarz

komentarze


Determinacja i wola walki to podstawa
 
Aplikuj na kurs oficerski
Polskie „JAG” już działa
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Jak Polacy szkolą Ukraińców
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Co słychać pod wodą?
Terytorialsi zobaczą więcej
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Pożegnanie z Żaganiem
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Użyteczno-bojowy sprawdzian lubelskich i szwedzkich terytorialsów
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Jaka przyszłość artylerii?
Olimp w Paryżu
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Czworonożny żandarm w Paryżu
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Setki cystern dla armii
Mniej obcy w obcym kraju
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Wybiła godzina zemsty
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Karta dla rodzin wojskowych
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Olympus in Paris
Transformacja dla zwycięstwa
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Norwegowie na straży polskiego nieba
Bój o cyberbezpieczeństwo
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
„Feniks” wciąż jest potrzebny
Zyskać przewagę w powietrzu
Ogień Czarnej Pantery
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Ostre słowa, mocne ciosy
„Szczury Tobruku” atakują
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Transformacja wymogiem XXI wieku
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Jesień przeciwlotników
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Zmiana warty w PKW Liban
Medycyna „pancerna”
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO