moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Pilecki: raport z piekła Auschwitz

W każdej większej grupie ujawniają się ludzie, którzy swoją osobowością znacznie wyrastają ponad otaczającą ich mierność i przeciętność. Taką postacią był niewątpliwie rotmistrz Witold Pilecki, który w 1940 roku zrobił coś, czym na trwałe wpisał się nie tylko w polską, ale i światową, historię. Nie sposób o nim nie wspomnieć 27 stycznia, gdy obchodzimy Światowy Dzień Pamięci Ofiar Holokaustu – pisze ppłk Andrzej Łydka z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, znawca i miłośnik historii wojskowości.

Witold Pilecki był ochotnikiem z lat 1918-1920. Służył w pułku jazdy słynnego zagończyka, mjr. Dąmbrowskiego „Łupaszki”. Po wojnie nie wystarczała mu wyłącznie praca na roli, w majątku odzyskanym w 1926 roku. Był społecznikiem. Rozpowszechniał wśród chłopów oraz właścicieli sąsiednich majątków nowe, niestosowane dotychczas sposoby uprawy roli. Gdy pośrednicy oferowali rolnikom zbyt niskie ceny za ich produkty, Pilecki zainicjował powstanie mleczarni dla miejscowych hodowców. Założył również kółko rolnicze. Ale to nie wszystko. Był twórcą Przysposobienia Wojskowego Konnego w powiecie lidzkim. Został dowódcą Lidzkiego I szwadronu PW. Zgodnie z Planem Mobilizacyjnym „W” Lidzki Rejon PWK miał wystawić w czasie mobilizacji szwadron kawalerii dywizyjnej (KD) dla 19 Dywizji Piechoty. Tacy ludzie jak Witold Pilecki w każdym społeczeństwie są przysłowiową „solą ziemi”. I nigdy takich za wiele.

Na wojnę 1939 roku wyruszył jako dowódca plutonu w szwadronie KD 19 DP, a potem, po rozbiciu dywizji, dołączył do szwadronu KD 41 DP. Swój pluton rozwiązał dopiero 17 października 1939 roku. W konspiracji był jednym z organizatorów Tajnej Armii Polskiej (TAP), którą dowodził jego były dowódca szwadronu, mjr Jan Włodarkiewicz. W 1940 roku zrobił coś, czym na trwale wpisał się nie tylko w polską historię. W związku z aresztowaniem przez gestapo i wywiezieniem do KL Auschwitz kilku oficerów z kierownictwa TAP powstała idea przedostania się do obozu wysłannika organizacji w celu: nawiązania łączności z uwięzionymi, rozpoznania sytuacji wewnątrz obozu oraz zorganizowania w nim struktur konspiracyjnych. Do wykonania zadania potrzeba było „jedynie” ochotnika. Ppor. Witold Pilecki zgłosił swoją kandydaturę. Pod koniec września znalazł się „w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie” i został aresztowany w jednej z wielu „łapanek” na terenie Warszawy.

W KL Auschwitz został numerem 4859. Zorganizował konspiracyjny (w systemie tzw. „piątek”) Związek Organizacji Wojskowej, który liczył w 1942 roku 800 ludzi, głównie oficerów i szeregowych WP. Ppor. Pilecki postawił organizacji cele: podtrzymywanie na duchu kolegów, przekazywanie współwięźniom wiadomości z zewnątrz obozu, potajemne zdobywanie żywności i odzieży oraz jej rozdzielanie, przekazywanie wiadomości poza druty KL Auschwitz, przygotowanie własnych oddziałów do opanowania obozu podczas ewentualnego zaatakowania go z zewnątrz przez oddziały partyzanckie.

Sprawozdania i meldunki przesyłał drogą konspiracyjną lub przez uciekinierów z obozu. W ZWZ-AK panowała zasada, by więźniów nie awansować. W 1941 roku został awansowany przez komendanta Głównego ZWZ do stopnia porucznika. Wynika z tego, iż w oczach gen. „Grota” nie był więźniem obozu. Był oficerem, który zgłosił się do wykonania zadania. Jego meldunki o sytuacji w obozie przekazywano dalej, do sztabu Naczelnego Wodza w Londynie.

Po ucieczce z Auschwitz sporządził trzy raporty, dwa w roku 1943 i jeden całościowy, liczący ponad sto stron, w 1945 roku. Obok Raportu Karskiego były to pierwsze oficjalne informacje o Holocauście.

Jak pisał na wstępie Raportu: „Więc mam opisać możliwie suche fakty, jak tego chcą moi koledzy. Mówiono: „Im bardziej pan się będzie trzymał samych faktów, podając je bez komentarzy, tym będzie to wartościowsze”. Spróbuję więc... lecz człowiek przecież nie był z drewna – już nie mówię z kamienia (chociaż wydawało się, że i kamień nieraz musiałby się spocić). Czasami więc, wśród podawanych faktów będę jednak wstawiał myśl, wyrażającą to co się czuło. Nie wiem, czy koniecznie ma to obniżać wartość napisanego. Nie było się z kamienia – często mu zazdrościłem – miało się jeszcze ciągle bijące, czasem w gardle, serce, kołaczącą gdzieś – chyba w głowie – myśl, czasami łapałem ją z trudem... O nich - dorzucając od czasu do czasu parę odczuć – sądzę, że dopiero odda się obraz prawdziwy”.

Raporty te, z powodu mordu sądowego popełnionego przez sprawnie działający aparat sądowniczy w imieniu Polski Ludowej na rotmistrzu Pileckim w 1948 roku były objęte, podobnie jak wszelkie informacje o ochotniku do Auschwitz, zapisem cenzorskim i do końca istnienia sławetnego urzędu przy ul. Mysiej niedostępne dla badaczy i społeczeństwa. Bez lektury „Raportu Pileckiego” trudniej zrozumieć, co to był Holocaust. Trudno sobie wyobrazić obchody Światowego Dnia Pamięci Ofiar Holokaustu, jaki obchodzimy 27 stycznia, bez wymienienia nazwiska Witolda Pileckiego.

„Raport Pileckiego” jest obecnie dostępny w Internecie. Na wyszukanie go wystarczy poświęcić kilka sekund. Na uważną lekturę trzeba jednak znacznie więcej czasu – dokument liczy sto kilkadziesiąt stron. Są tu wstrząsające obrazy: sposoby zadawania śmierci hurtem i „w detalu”, wielkość i małość czy też nikczemność poszczególnych, spotkanych przez autora ludzi, syntetyczny opis organizacji pracy „fabryki śmierci” i „przemiału” ludzkiego surowca, Żydów dostarczanych koleją z całej Europy. Suchy opis piekła.

Ciekawostka: na stu kilkudziesięciu stronach rotmistrz ani razu nie użył słowa „naziści”. Czasami w „Raporcie” przeczytamy o ludziach wielkich, np.: „Po jakimś czasie otrzymałem trochę nieostrożnie wysłaną kartkę od por. [..], która jednak szczęśliwie nie „wpadła”, a w której pisał: „Zawiadamiam Cię, że ponieważ wkrótce musimy stać się obłoczkami już tylko, więc próbujemy szczęścia jutro, w czasie pracy... Szans mamy mało. Pożegnaj kiedyś, jeśli będziesz mógł i żył jeszcze na ziemi, rodzinę moją i powiedz, jeśli umrę, że zginąłem w walce...”.

Najlepiej przeczytać „Raport Pileckiego” na początku przepełnionego wydarzeniami dnia. Wieczorem będzie łatwiej zasnąć.

Jednak Rotmistrz się mylił, myśląc, że udało mu się uciec z ziemskiego piekła. W 1948 roku zwierzył się podczas więziennego widzenia z rodziną, że „Mnie tu wykończyli. Oświęcim to była igraszka”. Lepszym od esesmanów i wszelkich obozowych kapo okazała się grupa ubeków z ppor. Eugeniuszem Chimczakiem na czele. Rotmistrz miał „okazję” porównać niemiecki KL Auschwitz i polskie „ludowe” więzienie po wyzwoleniu kraju. W tej konkurencji zwycięzcą okazał się być ubek Chimczak, który zaangażowaną służbą doszedł w Polsce Ludowej do stopnia pułkownika. Jego przełożonym nie przeszkadzała informacja zawarta w aktach personalnych ubeka, że: „Podczas okupacji miał ścisły kontakt z Niemcami, posiadał broń krótką i często był widziany na terenie gminy Łaszczów i Rachanie w towarzystwie gestapo, jednocześnie współpracował z bandą UPA”. Tego typu osobników potrzebowano do budowy zrębów nowego ludowego państwa. Rotmistrz Pilecki nie był mu potrzebny.

Rotmistrz Witold Pilecki został oczyszczony z zarzutów wiele lat po wykonanym na nim barbarzyńskim wyroku. Jego rodzina czekała na to aż do 1990 roku. Szesnaście lat później polski prezydent odznaczył rotmistrza pośmiertnie Orderem Orła Białego i mianował do stopnia pułkownika.

Dlaczego nazwiskiem Chimczaka zaśmiecam ten komentarz? W każdym społeczeństwie panuje względna równowaga. Na iluś przyzwoitych i porządnych ludzi przypada ileś kanalii. Oczywiście, im tych pierwszych jest więcej, tym dla społeczeństwa lepiej, ale niestety, z doświadczenia wiadomo, że ci przyzwoici ponoszą większe straty. Szuje zawsze zdążą się wpisać na jakąś aktualną „Volkslistę”. Nie dziwią więc słowa Rotmistrza z ostatniego akapitu „Raportu”:

„Nie to jest ważne, co napisałem dotychczas na tych kilkudziesięciu stronach, szczególnie dla tych, co będą je czytać li tylko jako sensację, lecz tutaj chciałbym pisać tak wielkimi literami, jakich nie ma, niestety, w maszynowym piśmie, żeby te wszystkie głowy, co pod pięknym przedziałkiem mają wewnątrz przysłowiową wodę i matkom chyba tylko mogą dziękować za dobrze sklepione czaszki, że owa woda im z głów nie wycieka – niech się trochę zastanowią głębiej nad własnym życiem, niech się rozejrzą po ludziach i zaczną walkę od siebie, ze zwykłym fałszem, zakłamaniem, interesem podtasowanym sprytnie pod idee, prawdę, a nawet wielką sprawę.”

ppłk Andrzej Łydka
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych

dodaj komentarz

komentarze

~Andrzej Łydka
1422881100
Ma Pan całkowitą rację Panie ~wonski. Zanim się cokolwiek napisze, trzeba się upewnić. Jerzy Dąmbrowski, ur. 29.04.1889 r. w Suwałkach, rotmistrz carskiej kawalerii. Na przełomie 1918-1919 z oddziałów konnych Samoobrony Litwy i Białorusi sformował 1 Pułk Ułanów Wileńskich, późniejszy 13 pułk ułanów. Rotmistrz, później major, nazywany przez bliskich Żorżem, cierpiał na chorobę Bassedova, objawiającą się m.in. wyłupiastymi oczami, stąd pseudonim, który przetrwał właściciela, „Łupaszka”. Legenda „Łupaszki” była na tyle mocna na Kresach jeszcze w latach 1939-1943, że pseudonim przejął mjr Zygmunt Szendzielarz, (ur.12.03.1910 w Stryju) „Łupaszko”. Nie jestem fachowcem czy też zawodowcem w dziedzinie historii wojskowości. Uważam się raczej za amatora. Mam jednak nadzieję, że udało mi się udowodnić, że nie jestem wielbłądem.
03-BD-5F-30
~wonski
1422373980
a słynny zagończyk to major Franciszek Jerzy Jaskulski, pseud. „Zagon”, „Zagończyk” ur. 16 września 1913
04-18-6D-21
~wonski
1422373800
zanim coś się napisze, należy się upewnić Panie ppłk Łydka, "Łupaszko" to nie Dąmbrowski, tylko major Zygmunt Edward Szendzielarz ur. 12 marca 1910, oj fachowcy, fachowcy
04-18-6D-21

NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
 
Od legionisty do oficera wywiadu
Ostre słowa, mocne ciosy
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
„Szczury Tobruku” atakują
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Święto podchorążych
Terytorialsi zobaczą więcej
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Olympus in Paris
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Transformacja wymogiem XXI wieku
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Wybiła godzina zemsty
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Aplikuj na kurs oficerski
Pożegnanie z Żaganiem
Transformacja dla zwycięstwa
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Co słychać pod wodą?
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Czworonożny żandarm w Paryżu
Bój o cyberbezpieczeństwo
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Zmiana warty w PKW Liban
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Mniej obcy w obcym kraju
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
Jaka przyszłość artylerii?
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Setki cystern dla armii
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Polskie „JAG” już działa
Karta dla rodzin wojskowych
Jesień przeciwlotników
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Zyskać przewagę w powietrzu
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Norwegowie na straży polskiego nieba
Olimp w Paryżu

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO