moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Niepokonany generał Stanisław Maczek

Pod względem skuteczności działania mierzonej m.in. zadanymi nieprzyjacielowi stratami, 1 Dywizja Pancerna plasowała się na pierwszym miejscu spośród wszystkich jednostek Polskich Sił Zbrojnych w II wojnie światowej. W ogromnej mierze było to zasługą jej twórcy i dowódcy – legendarnego generała Stanisława Maczka. Generała, który nie przegrał żadnej bitwy.

Gen. Maczek pozdrawia ludność i żołnierzy z balkonu ratusza po wyzwoleniu miasta Thielt, Belgia, 8 września 1944. Centralne Archiwum Wojskowe Wojskowego Biura Historycznego1 Dywizja Pancerna generała Stanisława Maczka na trwale zapisała się w polskiej historii, a pierwszą była nie tylko z nazwy

Późniejszy generał urodził się w zaborze austriackim 31 marca 1892 roku w małym miasteczku Szczerzec, położonym przy linii kolejowej Lwów – Stryj, około 30 km na południe od Lwowa. Był synem sędziego Witolda Maczka (1854–1926), pochodzenia chorwackiego (Maček), i Anny z Czernych (1852–1939). Stanisław miał trzech braci: bliźniak Franciszek i najmłodszy Karol zginęli w szeregach armii austro-węgierskiej, pierwszy na froncie rosyjskim w 1914 roku, drugi na froncie włoskim w czerwcu 1918 roku. Obaj nie doczekali niepodległości Polski. Średni, podporucznik Jan Maczek z 38 Pułku Piechoty Strzelców Lwowskich, zmarł z ran odniesionych w walkach z bolszewikami w maju 1920 roku. Tragedia braci Maczków mimowolnie nasuwa skojarzenia z historią filmowego szeregowca Ryana.

Wychowywali się w Drohobyczu, dokąd przeniosła się rodzina Maczków po tym, jak Witold Maczek zakończył służbę sędziowską i został tam adwokatem. Bracia Maczkowie uczyli się w gimnazjum w Drohobyczu, działali w harcerstwie. Były to lata szczęśliwe, „wiew dzieciństwa, lat gimnazjalnych, beztroskich wakacji letnich”1 – jak wspominał późniejszy generał. Stanisław w 1910 roku zdał egzaminy dojrzałości. Po wakacjach rozpoczął studia w Szkole Politechnicznej we Lwowie, ale po ukończeniu jednego semestru przeniósł się na Wydział Filozofii i Filologii Polskiej na Uniwersytecie Lwowskim. Równolegle pracował w akademickim stowarzyszeniu „Życie”, a od roku 1912 działał w Związku Strzeleckim we Lwowie pod pseudonimem „Rozłucki”.

REKLAMA

Podczas I wojny światowej

Wraz z zaostrzającą się sytuacją międzynarodową, pod koniec lipca 1914 roku został zmobilizowany i skierowany do odbycia rocznego obowiązkowego kursu szkoły oficerów rezerwy armii austro-węgierskiej. Kilka dni później wybuchła I wojna światowa. To przedwczesne powołanie wykluczyło wstąpienie do Legionów Polskich, na co z racji przynależności do Związku Strzeleckiego miał nadzieję. Po ukończeniu turnusu i otrzymaniu patentu austriackiego oficera rezerwy piechoty, od czerwca 1915 roku dowodził plutonem w elitarnym wysokogórskim 2 Pułku Strzelców Tyrolskich (Kaiser-Jäger), początkowo na froncie rosyjskim pod Zaleszczykami. Po półtoramiesięcznych walkach pozycyjnych został wraz z pułkiem przerzucony na front włoski, gdzie w dolinie rzeki Isonzo toczono ciężkie i krwawe walki. Łącznie od czerwca 1915 do września 1917 roku rozegrało się jedenaście tak zwanych bitew nad Isonzo. Od października 1916 roku podporucznik Maczek dowodził 8 kompanią szturmową złożoną z narciarzy i alpinistów, na czele której walczył w Dolomitach. 31 stycznia 1918 roku został ranny w nogę i na sześć miesięcy wytrącony z szeregów. Leczył się w Wiedniu, a później przebywał na rekonwalescencji we Lwowie, gdzie sfinalizował przerwane wybuchem wojny studia uniwersyteckie. W lipcu 1918 roku wrócił na front włoski, tym razem w Tyrolu. W czasie wszystkich walk w szeregach c.k. armii wykazał się odwagą i skutecznym dowodzeniem, za co spłynął nań deszcz austriackich odznaczeń bojowych, niezbyt zresztą cenionych przez niepodległościowych Polaków. Natomiast, co szczególnie ważne, ten młody oficer stał się specjalistą walk górskich. Po latach tak odniósł się do zdobytych wtedy doświadczeń: „Pierwszą wojnę światową przetrwałem »sportowo« i z pewnym rozmachem w formacjach wysokogórskich i narciarskich pułku tyrolskiego […]. Do końca mej służby wojskowej byłem szczęśliwym, gdy teren na mapie zaczynał się gmatwać i czernić warstwicami – najlepiej mi się wtedy wojowało. Przydało mi się to i na Podkarpaciu w 1918/19 roku i na Podhalu w 1939, a nawet pod Falaise w 1944”2.

W walkach 1918–1920

Z chwilą załamania się monarchii austro-węgierskiej i ustania walk na froncie włoskim u schyłku października 1918 roku, Maczek przez Wiedeń dotarł do Krakowa, skąd zamierzał wrócić do Lwowa. Wobec przecięcia połączenia Przemyśl – Lwów przez oddziały samozwańczo proklamowanej 1 listopada Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, postanowił przedostać się do miasta samodzielnie w cywilnym ubraniu od południa i tak dotarł do Krosna. Tam 14 listopada 1918 roku zorganizował ochotniczą kompanię, na czele której już kilka dni później wyruszył na odsiecz Lwowa, rozpaczliwie walczącego z Ukraińcami. Kompania krośnieńska podporucznika Maczka wraz z kompanią borysławską i sanocką utworzyły III Baon Strzelców Sanockich.

Do pierwszej walki doszło nocą z 20 na 21 listopada w Ustrzykach Dolnych, dokąd z dwóch stron wjechały dwa improwizowane pociągi pancerne – jeden polski obsadzony przez kompanię krośnieńską, drugi ukraiński z batalionem strzelców siczowych i baterią artylerii. Żołnierze podporucznika Maczka w brawurowym ataku, przy użyciu granatów ręcznych zdobyli nieprzyjacielski pociąg z bezcennym łupem armat, które natychmiast zasiliły polską grupę. Ten udany chrzest bojowy miał wielkie moralne znacznie i był zaczynem kolejnych sukcesów w walkach z Ukraińcami. Podporucznik Maczek odznaczył się jeszcze wielokrotnie, między innymi w rejonie Chyrowa, gdy „20 lutego 1919 roku prowadził osobiście grupę złożoną z dwóch kompanii w akcji przeciw grupie ukraińskiej, której rezultatem było zdobycie jednej haubicy 10 cm, wzięcie do niewoli dwóch oficerów i około 30-tu ludzi i zniszczenie baonu nieprzyjacielskiego i zdobycie 2 KM”3. Za tę akcję został w drodze wyjątku mianowany przez Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego porucznikiem, a później jeszcze odznaczony Krzyżem Walecznych.

Po rozwiązaniu baonu sanockiego w maju 1919 roku porucznik Maczek został przydzielony do 4 Dywizji Piechoty, w której składzie walczył jako dowódca lotnej kompanii szturmowej, aż do zakończenia wojny polsko-ukraińskiej. Kompania ta poruszała się na wozach konnych, tak zwanych podwodach, dzięki czemu miała zapewnioną względną szybkość manewru. Dla jej dowódcy była wstępem do dowodzenia późniejszymi jednostkami motorowymi i pancernymi, co zresztą znalazło oddźwięk w tytule wspomnień generała Maczka – „Od podwody do czołga”. Sama kompania zaś, jak stwierdził jej dowódca, stała się oczkiem w głowie dywizji. W listopadzie tego roku porucznik został przeniesiony do oddziału operacyjnego Dowództwa Frontu Wołyńskiego (w marcu 1920 roku przekształconego w 2 Armię). Odchodzącego oficera pożegnał dowódca 4 Dywizji Piechoty generał Franciszek Alexandrowicz wymownym rozkazem: „Z odejściem por. Maczka traci dywizja jednego z najdzielniejszych i najwybitniejszych oficerów”, dodając przy tym profetycznie: „Jego nazwisko będzie w historii polskiej złotemi literami wypisane”4.

Na stanowisku oficera sztabowego Oddziału III (Operacyjnego) 2 Armii wziął udział w przygotowaniach do polskiej ofensywy na Ukrainie wiosną 1920 roku, której kulminacyjnym punktem było zajęcie Kijowa, następnie w działaniach odwrotowych, by z początkiem sierpnia tegoż roku dostać rozkaz sformowania ochotniczego batalionu szturmowego dla 1 Dywizji Jazdy pułkownika Juliusza Rómmla w składzie 6 Armii. Przełożeni doszli bowiem do wniosku, że porucznik „jest jeszcze z okresu walk o oswobodzenie wschodniej Małopolski znany jako dowódca oddziału szturmowego i jego akcja werbunkowa mogłaby przynieść bardzo korzystne rezultaty”5. Istotnie, porucznik Maczek w błyskawicznym tempie sformował w ośrodku zapasowym w Jarosławiu czterystuosobowy oddział, który wzorem poprzedniej kompanii lotnej do transportu używał wozów drabiniastych zaprzęgniętych w silne konie, przewożących po sześciu – ośmiu żołnierzy uzbrojonych w karabiny i granaty ręczne. Początkowo batalion posiadał tylko dwa ciężkie karabiny maszynowe. Jeszcze pod koniec tego miesiąca wyruszył do walki z oddziałami 1 Armii Konnej Budionnego pod Lwowem. Tam, już podczas starć z bolszewikami, Maczek został awansowany do stopnia kapitana.

Żołnierze chrzest bojowy przeszli na wzgórzu 289, które Maczek osiągnął szybkim marszem ze szpicą baonu i dwoma cekaemami, akurat gdy z drugiej strony zbliżała się do niego brygada bolszewickiej jazdy. Morderczy ogień obu „maszynek” prowadzony z 800 m w stłoczonych Kozaków zadał im ogromne straty. Mimo to po chwili, przy wsparciu artylerii i taczanek, Kozacy ruszyli do szarży. Szczęśliwie w momencie gdy na pozycje dotarła reszta batalionu i atak został odparty. „Pierwsza bitwa baonu »szturmowego« wygrana. Nie jest to ogromny sukces, ale dla słabo przeszkolonego rekruta, w pierwszej bitwie z kawalerią, jest to ogromne podniesienie wiary w siebie i zapału”6 – wspominał Maczek. Również w kolejnych bojach żołnierze batalionu szturmowego 1 Dywizji Jazdy wyróżnili się w walkach, w tym w ciężkim boju pod Warężem, pozycji odcinającej drogę odwrotu Konnej Armii Budionnego. Bolszewicy kilkakrotnie kontratakowali, próbując odzyskać stracone pozycje, lecz żołnierze Maczka nie dali się zepchnąć. Było to preludium do bitwy pod Komarowem, po której nastąpił generalny odwrót Budionnego. Swój szlak bojowy Maczek zakończył nad rzeką Słucz koło Zwiahla, który jednak po pokoju ryskim przypadł Sowietom. Zwieńczeniem laurów bojowych kapitana Maczka w walkach z bolszewikami było odznaczenie go kilka dni po zawieszeniu broni Orderem Virtuti Militari V klasy. W tym czasie dowódca 1 Dywizji Jazdy pułkownik Juliusz Rómmel tak podsumował jego działania: „Kpt. Maczek w nadzwyczaj trudnych warunkach sformował batalion, który oddał ogromne usługi 1 dywizji jazdy. Nadzwyczaj energiczny, odważny i pracowity jest doskonałym dowódcą samodzielnego batalionu. Wybitny oficer pod każdym względem. Umie oddział trzymać krótko, ale jest przez wszystkich lubiany”7.

Służba w czasie pokoju

Dowódcą samodzielnego batalionu szturmowego pozostawał aż do jego rozwiązania w maju 1921 roku, po czym został adiutantem dowódcy piechoty 20 Dywizji Piechoty w Słonimie w województwie nowogródzkim. Wkrótce potem odszedł na stanowisko pierwszego oficera sztabu 5 Dywizji Piechoty we Lwowie. Zmiana przydziału była wynikiem prośby skierowanej do Ministerstwa Spraw Wojskowych, którą kapitan tak motywował: „Stosunki moje rodzinne, powikłane wskutek wypadków wojennych, w których straciłem 3-ch braci, wymagają dłuższej obecności we Lwowie przy starych rodzicach, do których utrzymywania jako jedyny pozostały syn jestem zobowiązany”8. W owym czasie władze wojskowe niechętnie zgadzały się na takie roszady, jednak argumenty zatroskanego o rodziców młodego oficera były niepodważalne i wszyscy przełożeni wyrazili zgodę na jego przeniesienie.

Dowódca 10 Brygady Kawalerii płk dypl. Maczek przemawia do swoich podkomendnych, listopad 1938. Domena publiczna

W 1922 roku, w wieku trzydziestu lat, awansował do stopnia majora, a po niemal rocznej służbie w sztabie dywizji został mianowany dowódcą batalionu 26 Pułku Piechoty we Lwowie, macierzystego oddziału swojej 5 Dywizji Piechoty. W listopadzie 1923 roku powołano go na roczny kurs doszkolenia w Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie. Po jego ukończeniu otrzymał następującą opinię: „Wybitny. Wielkie zalety charakteru i duża wartość moralna. Bardzo energiczny, pełen inicjatywy. Oficer o gruntownej wiedzy wojskowej i doświadczeniu liniowym. Samodzielny, szybki i śmiały w decyzji i wykonaniu. Umysł żywy, bystry i jasny”9. Wrócił do Lwowa na stanowisko szefa Ekspozytury Oddziału II Sztabu Generalnego (wywiad i kontrwywiad), awansując niemal równocześnie w grudniu 1924 roku na podpułkownika Sztabu Generalnego. Także na tym stanowisku błysnął talentami, stawiając kierowaną przez siebie lwowską ekspozyturę za wzór. Wydaje się jednak, że bliższa była mu praca w jednostkach liniowych, której niebawem miał się już na zawsze poświęcić.

Jesienią 1927 roku został zastępcą dowódcy 76 Lidzkiego Pułku Piechoty w Grodnie, a po roku dowódcą 81 Pułku Strzelców Grodzieńskich im. Króla Stefana Batorego tamże. „Najlepszy taktycznie dowódca pułku, który ma zrozumienie taktyczne, jak i operacyjne. Orientuje się szybko i trafnie decyduje. Doskonały materiał na przyszłego dowódcę dywizji”10 – wizjonersko opiniował kierujący międzydywizyjnymi ćwiczeniami „Lida” w 1930 roku inspektor armii generał dywizji Jan Romer. Do stopnia pułkownika dyplomowanego awansował ze starszeństwem z 1 stycznia 1931 roku, a w marcu 1935 roku został mianowany dowódcą piechoty dywizyjnej (stanowisko równoznaczne ze stanowiskiem zastępcy dowódcy) 7 Dywizji Piechoty w Częstochowie. Pełniąc tę funkcję, pułkownik Maczek nie ograniczał się wyłącznie do prac wojskowych. Zwrócił na to pośrednio uwagę jego przełożony, dowódca 7 Dywizji Piechoty generał brygady Janusz Gąsiorowski we wniosku na odznaczenie pułkownika, który motywował następująco: „Na stanowisku dowódcy p[iechoty] d[ywizyjnej] 7 DP – osiągnął wybitne rezultaty w swej pracy. Poza obowiązkami służbowymi oddaje się z zamiłowaniem pracy społecznej, przede wszystkim na terenie Ligi Morskiej i Kolonialnej, której przewodniczy od kilku lat w okręgu częstochowskim przyczyniając się do pięknego rozwoju tej instytucji”11. Rok później z kolei wystawił mu taką opinię: „W czasie pokoju i wojny wybitny typ doskonałego dowódcy, posiadającego autorytet i miłość podwładnych, bezwzględnie lojalny wobec przełożonych. Ze względu na zamiłowania i zmysł dowódczy użycie przede wszystkim w linii jako dowódca wielkiej jednostki […]. Pod każdym względem dojrzał na dowódcę W[ielkiej] J[ednostki]”12. Jak wykazała nieodległa przyszłość, nie mylił się w ocenie pułkownika Maczka generał Gąsiorowski – ostatni szef sztabu Marszałka Piłsudskiego.

Dowódca 10 Brygady Kawalerii Pancernej gen. Stanisław Maczek (pierwszy z prawej w hełmie) asystuje brytyjskiej parze królewskiej i Naczelnemu Wodzowi gen. Władysławowi Sikorskiemu podczas przeglądu odcinka obrony polskich oddziałów w Szkocji, marzec 1941. Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej

Z opinią tą zgodzili się też wyżsi przełożeni i jeszcze w 1938 roku pułkownik Maczek został mianowany dowódcą 10 Brygady Kawalerii w Rzeszowie. Stanowiło to dla niego pewne zaskoczenie i początkowo nawet nie był z tego zadowolony, czując się bardziej predestynowany do dowodzenia dywizją piechoty. Tym bardziej że 10 Brygada Kawalerii, od roku jednostka w pełni zmotoryzowana, wciąż nie była do końca sformowana ani wyszkolona, stanowiąc swego rodzaju eksperyment w Wojsku Polskim. Pułkownik objął jej dowództwo w chwili rozpoczęcia niefortunnej politycznie akcji rewindykacji Zaolzia, zajmując w listopadzie 1938 roku Spisz i Orawę. W ciągu kilku następnych miesięcy pod wprawną ręką nowego dowódcy 10 Brygada Kawalerii osiągnęła świetne wyniki i stała się pełnowartościową jednostką motorową, choć relatywnie słabą i przeznaczoną bardziej do działań defensywnych niż ataku. Wprawdzie w licznych publikacjach mylnie nazywa się ją 10 Brygadą Pancerno-Motorową, to faktycznie z broni pancernej brygada posiadała jedynie szwadron czołgów rozpoznawczych w sile trzynastu tankietek, „którą – jak zauważył sam Maczek – słusznie uważaliśmy raczej za »taczanki« niż czołgi”13.

Atutem 10 Brygady Kawalerii była jej manewrowość i dość silne nasycenie bronią maszynową. W jej skład wchodziły między innymi: dowództwo, dywizjon przeciwpancerny, dywizjon rozpoznawczy i dwa pułki kawalerii będące w zasadzie zmotoryzowanymi batalionami piechoty (24 Pułk Ułanów z Kraśnika i 10 Pułk Strzelców Konnych z Łańcuta). Już w okresie mobilizacji podporządkowano jej jeszcze między innymi dywizjon artylerii motorowej, zmotoryzowany batalion saperów, kompanię czołgów rozpoznawczych (13 wozów TKS) i kompanię czołgów lekkich Vickers (16 wozów). Przewidzianego nowym etatem dwukompanijnego batalionu pancernego w sile 32 nowoczesnych czołgów lekkich 7 TP nie udało się zrealizować przed wybuchem wojny.

Wrzesień 1939 roku

Jeszcze w połowie sierpnia 1939 roku zmobilizowana brygada została skierowana do odwodu Armii „Kraków”. Już 1 września ruszyła do walki w Beskidzie Wyspowym z zadaniem osłony południowego skrzydła i tyłów Armii „Kraków” i zatrzymania nieprzyjaciela przed Myślenicami i Dobczycami. Do zaciętych walk doszło po południu pod Jordanowem, zwłaszcza na wzgórzu Wysoka, gdzie odparto natarcie niemieckich czołgów. Walczono tam jeszcze przez cały dzień 2 września, niszcząc lub uszkadzając 35–50 niemieckich czołgów, głównie ogniem dobrze rozmieszczonych i zamaskowanych doskonałych armat przeciwpancernych 37 mm Bofors. Na marginesie można wyrazić żal, że w tych walkach 10 Brygada Kawalerii nie dysponowała karabinami przeciwpancernymi Ur, które, na skutek opóźnień i bałaganu transportowego, dotarły do brygady kilka dni później. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że gdyby ułani i strzelcy konni pułkownika Maczka posiadali tę świetną broń w dogodnych do obrony terenach górskich, straty zadane Niemcom byłyby jeszcze większe, co mogłoby znacząco wpłynąć na tempo ich natarcia w tym rejonie.

3 września 10 Brygada Kawalerii toczyła całodniowy bój w rejonie Krzeczowa i Mszany Dolnej. Mimo ponawianych od samego rana ataków pancernych, wspartych bombardowaniem artyleryjskim i lotniczym, utrzymała stanowiska. Później biła się skutecznie w rejonie Myślenic. Tymczasem postępy nieprzyjaciela na innych odcinkach frontu Armii „Kraków” i groźba jej okrążenia zadecydowały o opuszczeniu przez nią Górnego Śląska i rejonu Krakowa. W związku z tym 10 Brygada Kawalerii, wypełniwszy swoje zadanie, nocą z 5 na 6 września rozpoczęła odwrót, kończąc swoją chwalebną pięciodniową bitwę w Beskidzie Wyspowym. Rozmiary niniejszego artykułu wykluczają szersze omówienie dalszych walk odwrotowych jednostki pułkownika Maczka na szlaku Nowy Wiśnicz – Bochnia – Radłów – Rzeszów – Łańcut – Jarosław. We wszystkich tych działaniach, dzięki swojej ruchliwości, nie dała się wymanewrować, pełniła przy tym funkcję „straży pożarnej” na zagrożonych odcinkach Armii „Kraków”, później „Małopolska”. 13 września znalazła się w rejonie Lwowa z zadaniem obrony miasta od północy. Przez trzy dni toczono tam ciężkie walki, głównie pod Zboiskami. Wieczorem 17 września pułkownik Maczek otrzymał wiadomość o wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej i w związku z tym dostał rozkaz odskoku na południe w rejon Stanisławowa, a następnie przejścia granicy węgierskiej.

Rankiem 19 września pułkownik Maczek na czele stopniałej do 1,5 tys. żołnierzy 10 Brygady Kawalerii (z 3 tys. rozpoczynających wojnę 1 września), ze sztandarami, z pełnym uzbrojeniem i kilkoma sprawnymi tankietkami, przejechał na rozkaz przez Przełęcz Tatarską granicę państwa. Nigdy już Polski nie zobaczył.

Dowodzona przez pułkownika brygada wysuwała się na czoło wszystkich polskich jednostek pod względem skuteczności działania we wrześniu 1939 roku. Ale nie tylko, warto bowiem zauważyć, że walcząc z 2 Dywizją Pancerną i 4 Dywizją Lekką, zredukowała prędkość ich dobowego natarcia do czterech kilometrów! „Żadna wielka jednostka wojsk alianckich do końca 1942 r. nie dokonała takiego wyczynu” – zauważył historyk14. Zaś sami Niemcy z szacunkiem przezwali ją Die Schwarze Brigade (od czarnych skórzanych kurtek, płaszczy i beretów noszonych przez jej żołnierzy).

We Francji i w Wielkiej Brytanii

Po krótkim pobycie na Węgrzech pułkownik Maczek dotarł pod koniec października do Paryża. W listopadzie Naczelny Wódz generał Władysław Sikorski awansował go na generała brygady i mianował dowódcą formowanej w Coëtquidan 1 Dywizji Piechoty (późniejsza 1 Dywizja Grenadierów wsławiona w walkach pod Lagarde). Równocześnie Maczek przystąpił do wdrażania pomysłu utworzenia wielkiej jednostki pancerno-motorowej opartej na kadrach przenikających z Węgier żołnierzy swojej brygady. Szło to bardzo opornie wobec niechęci Francuzów do formowania jednostek tego typu. Wreszcie lody zostały przełamane i w lutym 1940 roku generał Maczek został dowódcą Obozu Wojsk Pancernych i Motorowych na południu Francji, a dwa miesiące później rozpoczął formowanie Lekkiej Dywizji Zmotoryzowanej. W momencie rozpoczęcia ofensywy niemieckiej w maju 1940 roku dywizja generała Maczka była dopiero w stadium organizacji. Jednak w związku z dramatyczną sytuacją na froncie wyłoniono z niej improwizowany oddział, który pod nieformalną nazwą 10 Brygada Kawalerii Pancernej został 10 czerwca 1940 roku skierowany do boju w Szampanii. Na jego czele generał Maczek miał kilka potyczek, przebijając się na południe. Najpoważniejszy bój stoczono 16 czerwca, gdy w nocnym ataku zdobyto miasteczko Montbard nad Kanałem Burgundzkim. Wkrótce jednak Polacy zostali okrążeni, zaś przeprawy przez kanał wysadzone bądź opanowane przez Niemców. W tej sytuacji generał Maczek rozkazał zniszczyć ciężki sprzęt i 18 czerwca koło Dijon rozwiązał oddział. Nakazał przedzierać się pieszo w małych grupach za Loarę. Ostatecznie generał i około 500 (z około 1700 stanu wyjściowego) żołnierzy przedarło się do Marsylii, by następnie różnymi sposobami dotrzeć do Wielkiej Brytanii.

Sam, przebrany za Araba z fałszywymi dokumentami jako zdemobilizowany żołnierz Legii Cudzoziemskiej, odpłynął do Algierii. Następnie przez Casablancę (gdzie połączył się z rodziną), Lizbonę, już samolotem przyleciał 21 września 1940 roku do Bristolu. Dziesięć dni później objął dowództwo 2 Brygady Strzelców w Szkocji. Zaraz też doprowadził do zmiany jej nazwy na 10 Brygadę Kawalerii Pancernej, choć nie miała ani jednego czołgu. Było to jednak uzasadnione, ponieważ w jej składzie znajdowali się jego podkomendni z Polski i Francji, a inni wciąż dołączali. Jeszcze w tym miesiącu (25 października) w uznaniu zasług i skutecznego dowodzenia w kampanii francuskiej 1940 roku został wraz z generałami Bronisławem Duchem i Zygmuntem Bohuszem-Szyszko odznaczony osobiście przez Naczelnego Wodza generała Sikorskiego Orderem Virtuti Militari IV klasy. Od samego początku rozpoczął starania o przekształcenie brygady w pełnowartościową jednostkę pancerną. Zwalczał piętrzące się problemy, początkowo sprzętowe, które dość szybko minęły, i najtrudniejsze – kadrowe, nie było bowiem skąd czerpać uzupełnień do Polskich Sił Zbrojnych. Sytuacja ta poprawiła się właściwie dopiero na przełomie roku 1944/1945. Prowadził żmudny proces szkolenia, rozbudowy i zgrywania oddziałów, czego zwieńczeniem było utworzenie 25 lutego 1942 roku polskiej 1 Dywizji Pancernej.

Przeszło dwa lata później ta doskonała machina wojenna, choć wciąż z niepełnym stanem osobowym, była gotowa do walki. Z chwilą lądowania w Normandii w dniach 30 lipca – 4 sierpnia 1944 roku liczyła ponad 13 tys. żołnierzy i 4050 pojazdów mechanicznych, w tym 381 czołgów.

Bitwa pod Falaise

Niemcy byli jakby w butelce, a polska dywizja była korkiem, którym ich w niej zamknęliśmy”15 – miał powiedzieć dowodzący w Normandii generał Bernard Montgomery, komentując udział dywizji generała Maczka w jednej z najważniejszych bitew Polaków w II wojnie światowej.

Tuż przed jej rozpoczęciem generał Maczek wydał pamiętny rozkaz, w którym, zagrzewając swoich żołnierzy do boju, między innymi napisał: „Bijcie się twardo i po rycersku. […] niechaj za zaszczyt walczenia z Wami Niemcy zapłacą obficie własną krwią. I pamiętajcie wszyscy o jednym. Żołnierz polski bije się o wolność wielu narodów – ale umiera tylko dla Polski”16. Już po rozpoczęciu natarcia generał Maczek otrzymał 9 sierpnia depeszę od Naczelnego Wodza generała broni Kazimierza Sosnkowskiego: „Jestem pewien Generale, stary żołnierzu i towarzyszu broni, że 1 Dywizja Pancerna pod Pańskim wypróbowanym dowództwem przysporzy chwały orężowi polskiemu powiększając moralnopolityczny kapitał Polski, służąc Jej i tylko Jej. […] Bijcie się mądrze, bijcie się szczęśliwie, bijcie się zaciekle z myślą o naszych bohaterskich braciach na ulicach i na barykadach Warszawy”17. Oba te rozkazy, wydane już po wybuchu Powstania Warszawskiego, były niewątpliwą podnietą dla żołnierzy generała Maczka.

Czołg typu Cromwell VII szwadronu sztabowego 1 Dywizji Pancernej. Scarborough w północno-wschodniej Anglii, lipiec 1944.

Polska dywizja po skoncentrowaniu w rejonie Bayeux została oddana pod rozkazy dowódcy kanadyjskiego 2 Korpusu z kanadyjskiej 1 Armii. Do boju weszła 8 sierpnia razem z kanadyjską 4 Dywizją Pancerną z zadaniem opanowania rejonu Falaise i połączenia się z amerykańską 3 Armią nacierającą z kierunku Argentan, co miało skutkować odcięciem i zniszczeniem niemieckiej 7 Armii usiłującej wyrwać się z zaciskanych kleszczy. Za cenę ciężkich strat Polacy w niezwykle zaciętej i krwawej bitwie powierzone zadanie wykonali. Szczególnie dramatyczna była walka w rejonie Chambois i wzgórza 262 Mont Ormel, przezwanego przez generała Maczka „Maczugą”. Nazwę tę generał wymyślił z uwagi na zarys warstwic na mapie – ponieważ północna część wzgórza przypominała głowicę, a południowa rękojeść maczugi. Generał Maczek wydał rozkaz zajęcia wzgórza i utrzymania go za wszelką cenę, słusznie przewidując, że tamtędy przebiegać będzie droga odwrotu 7 Armii. Polacy przez dwa dni i dwie noce bili się bez przerwy, odpierając fanatyczne ataki Niemców próbujących z jednej strony wydostać się z kotła, z drugiej z tymi, którzy chcieli im to umożliwić. Czołgi nieprzyjacielskie podchodziły niekiedy na odległość kilkunastu metrów, by zostać zniszczone. Wokół polskich pozycji piętrzyły się ciała Niemców. Dochodziło do walk wręcz. Wstrząsającym przykładem dwustronnej zawziętości były wraki Pantery i Shermana stojących naprzeciw siebie, lufa w lufę, zniszczonych jednoczesnymi strzałami z odległości kilku metrów.

W ciągu niezwykle ciężkich walk dywizja samotnie wytrzymała szaleńcze ataki dwóch niemieckich korpusów SS, wzięła do niewoli przeszło 5 tys. jeńców, w tym jednego generała, czterech pułkowników i około 150 oficerów. Zwycięstwo drogo ją kosztowało: zginęło 325 żołnierzy, w tym 21 oficerów, 1002 zostało rannych, w tym 35 oficerów, a 113 uznano za zaginionych.

Bitwa pod Chambois i Mont Ormel była największą i najsławniejszą bitwą dywizji generała Maczka w całej kampanii lat 1944–1945. Do dziś upamiętniają ją coroczne międzynarodowe uroczystości na „Maczudze”. Przed wejściem do memoriału wdzięczni Francuzi umieścili tablicę z trójjęzyczną inskrypcją: „W tym historycznym miejscu 19, 20, 21 i 22 sierpnia 1944 bohaterowie 1 Polskiej Dywizji Pancernej w krwawych i zwycięskich walkach dokonali zamknięcia worka Falaise – Chambois, gdzie otoczona 7 Armia niemiecka poniosła całkowitą klęskę. Ten ostateczny cios maczugi powalił potęgę niemiecką i był decydującym czynnikiem zwycięstwa w wojnie 1939–1945”. Jakkolwiek konstatacja ta jest wyolbrzymiona, nie ulega wątpliwości, że zwycięstwo było imponujące.

Warto też przywołać pobitewną refleksję dowódcy sił alianckich w Europie generała Dwighta Eisenhowera: „pole bitwy pod Falaise było bez wątpienia jednym z największych »pól śmierci« na wszystkich teatrach wojennych. Drogi, szosy i pola były tak zakorkowane zniszczonym sprzętem oraz ciałami ludzi i zwierząt, że przedostać się przez ten teren było ogromnie trudno. Czterdzieści osiem godzin po zamknięciu kotła przeprowadzono mnie tamtędy pieszo i ujrzałem sceny godne Dantego. Dosłownie nie dało się przejść stu metrów, żeby nie nadepnąć na rozkładające się zwłoki”18.

Dziękujemy Wam, Polacy!

Po tygodniowym odpoczynku i wcieleniu pierwszych uzupełnień dywizja ruszyła 30 sierpnia do dalszej akcji, tym razem pościgu. Przebywając w ciągu dziewięciu dni, i jednocześnie walcząc, 400 km, Polacy wyzwolili między innymi francuskie Abbeville, Saint-Omer, 6 września wkroczyli do Belgii i wyzwolili Ypres, wreszcie 8 września zdobyli Thielt. Następnie toczyli walki w rejonie Gandawy, 16 września przekroczyli granicę Holandii, zajęli Axel i Hulst, osiągając 20 września ujście Skaldy. Rozpoczętą kampanię holenderską dywizji ukoronowano zdobyciem 29–30 października Bredy. W wyzwolonym mieście zapanował niebywały entuzjazm, a wkraczających żołnierzy witały napisy w oknach i wystawach: „Dziękujemy Wam, Polacy!”. Radość Holendrów sięgnęła zenitu, gdy generał Maczek wprowadził do ratusza ukrywającego się przed Niemcami burmistrza miasta. Aktem zaś bez precedensu było przyznanie wszystkim żołnierzom 1 Dywizji Pancernej honorowego obywatelstwa Bredy. Były to niewątpliwie radosne chwile dla pancerniaków, choć jednocześnie przepełniał ich smutek, że nie wyzwalają polskich miast i wsi. Wkrótce też generała Maczka spotkało szczególne wyróżnienie, na które zresztą w pełni zasłużył. Zarządzeniem prezydenta RP Władysława Raczkiewicza z 5 stycznia 1945 roku został odznaczony Orderem Virtuti Militari III klasy „za wybitną inicjatywę połączoną z umiejętnym i skutecznym dowodzeniem 1. Dywizją Pancerną pod Chambois i wyjątkowe wykorzystanie pościgu za nieprzyjacielem aż po Bredę”19. Sama zaś dekoracja odbyła się miesiąc później, 6 lutego w Londynie, z udziałem prezydenta, premiera Tomasza Arciszewskiego, generalicji. Po generale Andersie było to drugie Virtuti Militari tej klasy nadane w Polskich Siłach Zbrojnych.

Generałowie Władysław Anders i Stanisław Maczek podczas ceremonii otwarcia cmentarza żołnierzy 1 Dywizji Pancernej poległych w Normandii w Urville Langanerie, w dziesięciolecie bitwy pod Falaise, 8 sierpnia 1954. Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej

W okolicy Bredy dywizja przebywała kilka miesięcy, by wiosną 1945 roku ruszyć do swojej ostatniej walki. W tym czasie, po ogłoszeniu wyników konferencji w Jałcie, żołnierze tracili nadzieję na powrót do wolnej Polski. Piękną nagrodą za ich dotychczasowe trudy i osłodą w ciężkich dniach było wyzwolenie 12 kwietnia obozu jenieckiego Polek – żołnierzy Armii Krajowej z Powstania Warszawskiego w Oberlangen. Nazwali to wydarzenie najszczęśliwszym dniem w historii dywizji. Swój szlak bojowy dywizja zakończyła w niemieckim porcie Wilhelmshaven, przyjmując 6 maja 1945 roku kapitulację garnizonu. Niedługo później jej dowódca odszedł na zasłużone wyższe stanowisko.

Podsumowując zdolności bojowe generała, dorównujące, a często przewyższające wielu znanych dowódców alianckich z okresu II wojny światowej, szef sztabu Maczka w kampaniach 1939 i 1940, w latach 1944–1945 dowódca brygad w 1 Dywizji Pancernej, major dyplomowany, a następnie pułkownik dyplomowany Franciszek Skibiński, tak scharakteryzował swego przełożonego: „Maczek był bardzo czynny i energiczny, a przy tym spokojny i opanowany, bardzo przystępny. Obdarzony wybitnym talentem taktycznym. Z długoletniej obserwacji jego dowodzenia mógłbym przytoczyć wiele przykładów bardzo oryginalnych rozwiązań, odznaczających się nie tylko doskonałym wyczuciem sytuacji i terenu, ale również śmiałością i rozmachem”20. Można śmiało założyć, że gdyby generał Maczek zdążył jeszcze na froncie dowodzić 1 Korpusem, to jego geniusz potwierdziłby się także w skali operacyjnej.

Z powrotem w Szkocji

Po zakończeniu działań wojennych 1 Dywizja Pancerna weszła w skład brytyjskich wojsk okupacyjnych w Niemczech. Generał Maczek natomiast 20 maja 1945 roku został mianowany dowódcą 1 Korpusu Polskiego w Szkocji. Wkrótce też awansował do stopnia generała dywizji (ze starszeństwem z 1 czerwca 1945). W założeniu opuszczał dywizję na krótko (nie mógł przypuszczać, że w Szkocji spędzi jeszcze niemal pół wieku!), ponieważ miał wrócić do Niemiec z całym 1 Korpusem. W jego skład, oprócz 1 Dywizji Pancernej, wchodziła 4 Dywizja Piechoty, 16 Samodzielna Brygada Pancerna (obie jednostki kończyły swoją organizację), ponadto w Niemczech była już 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa. Plan ten miał szanse powodzenia, bowiem za połączeniem jednostek PSZ (w tym 2 Korpusu z Włoch) w brytyjskiej strefie okupacyjnej Niemiec optował też brytyjski premier. Przegrana partii konserwatywnej w lipcu 1945 roku i odejście Churchilla od władzy przekreśliło ten pomysł, a PSZ rok później zostały zdemobilizowane i przekształcone w Polski Korpus Przysposobienia i Rozmieszczenia.

Ostatnie wspólne zdjęcie w mundurach i w pełnej gali Orderów Virtuti Militari dwóch najwybitniejszych polskich dowódców zwycięskich kampanii 1944–1945 w Europie, podczas trzydziestej rocznicy rozpoczęcia II wojny światowej, Londyn, 1 września 1969.  Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej

We wrześniu 1945 roku generał dywizji Stanisław Maczek został dodatkowo dowódcą polskich Jednostek Wojska w Wielkiej Brytanii, funkcję tę sprawował do ich ostatecznego rozwiązania w 1947 roku. Maczek postanowił nie wracać do zniewolonej przez Sowietów Polski, nadto okrojonej z Kresów Wschodnich z jego ukochanym Lwowem. Jeszcze we wrześniu 1946 roku wstąpił do PKPR. Stało się to pretekstem do pozbawienia go polskiego obywatelstwa przez komunistyczne władze w Warszawie.

Za otrzymaną od Brytyjczyków odprawę i pożyczkę, przyznaną piętnastu polskim generałom, kupił w 1949 roku skromny dom w Edynburgu, w którym zamieszkał z żoną i trojgiem dzieci, w tym urodzoną już na emigracji sparaliżowaną córką. Aby utrzymać rodzinę, w wieku 57 lat podjął fizyczną pracę. Zarabiał jako robotnik, następnie sprzedawca w sklepie prowadzonym przez swojego byłego żołnierza, a później jako barman w hotelu Learmouth w Edynburgu – również u swojego podoficera. Ostatnim miejscem zatrudnienia generała był klub sportowy squasha, gdzie był równocześnie gospodarzem, barmanem i portierem. Stąd odszedł na skromną brytyjską emeryturę.

Generał Maczek, w odróżnieniu od generała Andersa, nie przejawiał ambicji politycznych i starał się unikać emigracyjnych swarów, choć po rozłamie w 1954 roku i wypowiedzeniu posłuszeństwa przez generała Andersa konstytucyjnemu prezydentowi RP Augustowi Zaleskiemu, bardziej przychylny był byłemu dowódcy 2 Korpusu. Taką pozycję bycia niejako pośrodku ułatwiało generałowi życie poza Londynem, w dalekiej Szkocji. Jednakże aktywnie udzielał się w środowiskach kombatanckich, zwłaszcza byłej 1 Dywizji Pancernej. Na zaproszenie organizatorów często wyjeżdżał na uroczystości w Belgii, Holandii i we Francji, a nawet w Stanach Zjednoczonych (w 1954 i 1965 roku). W listopadzie 1990 roku ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski awansował go do stopnia generała broni.

Stanisław Maczek – legenda Polskich Sił Zbrojnych – doczekał wolnej Polski, choć z uwagi na podeszły wiek i stan zdrowia nigdy już jej nie odwiedził. Zmarł 11 grudnia 1994 roku w Edynburgu w imponującym wieku 102 lat, do końca zachowawszy sprawność intelektualną. Zgodnie z ostatnią wolą spoczął wśród swoich żołnierzy na Polskim Honorowym Cmentarzu Wojskowym w Bredzie.


 

Jerzy Kirszak – doktor habilitowany, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej i Wojskowego Biura Historycznego. Specjalizuje się w historii wojskowości pierwszej połowy XX wieku oraz biografistyce kadry oficerskiej Polski niepodległej i na emigracji. Uczestnik i edukator historyczny Międzynarodowych Motocyklowych Rajdów „Śladami gąsienic Pierwszej Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka”.

Jerzy Kirszak

autor zdjęć: Centralne Archiwum Wojskowe Wojskowego Biura Historycznego, Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, Domena publiczna, NAC

dodaj komentarz

komentarze


Rosomaki w rumuńskich Karpatach
 
Olympus in Paris
Sojusz także nuklearny
Zlot młodzieży PTTK
Karta dla rodzin wojskowych
Żeglarz i kajakarze z „armii mistrzów” na podium
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
„Edukacja z wojskiem” po raz drugi
Strefa buforowa jest skuteczna
Projekt wsparcia dla pracodawców żołnierzy
Wojskowy most połączył Głuchołazy
Zapomogi dla wojskowych poszkodowanych w powodzi
Jubileuszowe Buzdygany za wyjątkowe pasje i działania
Jak zachęcić młodych do służby w wojsku?
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Jastrzębie czeka modernizacja
Pod Kockiem walczyli do końca
Bilans Powstania Warszawskiego
Hubalczycy nie złożyli broni
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Mark Rutte w Estonii
Radar na bezzałogowce
Ministrowie obrony na szczycie
„Northern Challenge”, czyli wyzwania i pułapki
„Feniks” wciąż pomaga
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Olimp w Paryżu
Tłumy biegły po nóż komandosa
Polskie „JAG” już działa
Żołnierska pomoc trwa
Polskie armatohaubice na poligonie w Estonii
Zwycięzca w klęsce, czyli wojna Czang Kaj-szeka
Gotowość, wsparcie, bezpieczeństwo. I odbudowa. Wojsko Polskie dla powodzian 2024
25 km na 25 lat Polski w Sojuszu
MSWiA: inwestycja w zaporę na granicy przynosi rezultat
Nie zostawiają nikogo
Żeby drużyna była zgrana
Symbol przywództwa – dla najlepszych
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
SGWP musi być ostoją wartości
Ostre słowa, mocne ciosy
Ramstein Flag nad Grecją
Kolejny Kormoran na kursie
Ogniem i dynamitem
Kiedy szkolenia dla ochotników?
Niepokonany generał Stanisław Maczek
Czworonożny żandarm w Paryżu
Do czterech razy sztuka, czyli poczwórny brąz biegaczy na orientację
Polska i Turcja – od wojen do szacunku i sympatii
Adm. Bauer: NATO jest na właściwej ścieżce
MON idzie na rekord
Rozliczenie podkomisji Macierewicza
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Walczymy o BohaterONa
Ogień nad Bałtykiem
Ukraińska wizja MRAP-a
Wojsko Polskie w oczach zagranicznych mediów
Wojskowy medyk nie tylko na wojnę
„Złote Kolce” dla sportowców-żołnierzy
Gryf dla ochrony
Czy Orka przypłynie z Korei?
Ciągła transformacja to podstawa
Bielizna do zadań specjalnych
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO