Zagrożenie terrorystyczne z użyciem broni masowego rażenia jest coraz bardziej realne. Podczas dyżuru Sił Odpowiedzi NATO za rozpoznanie i neutralizację tego typu ataków będą odpowiedzialni polscy żołnierze.
W lutym 2015 roku mołdawscy policjanci we współpracy z FBI doprowadzili do kontrolowanej sprzedaży radioaktywnego cezu, który docelowo mógłby trafić w ręce Państwa Islamskiego (Daesz). Przy okazji wyszło na jaw, że z terenów Rosji już czterokrotnie usiłowano przerzucić materiały potrzebne do wykonania brudnej bomby. Za każdym razem ich odbiorcami mieli być ekstremiści z krajów Bliskiego Wschodu. Wziąwszy pod uwagę możliwości organizacyjne Państwa Islamskiego, których Europa boleśnie doświadczyła w ciągu ostatnich miesięcy, groźby ataku z użyciem broni masowego rażenia przestają brzmieć jak fantazje.
1 stycznia 2016 roku Polska, jako państwo ramowe, rozpoczyna dyżur z ramienia Sił Odpowiedzi NATO. Trzonem stworzonego na jego potrzeby task force zostali chemicy z 4 Brodnickiego Pułku Chemicznego. W ciągu 12-miesięcznego okresu gotowości będą wchodzić w skład komponentu, który w wypadku wystąpienia zagrożenia zostanie użyty jako pierwszy przez Dowództwo Sił Połączonych NATO. Ze względu na podwyższony stan zagrożenia atakami niekonwencjonalnymi dyżur ten będzie dla Polaków dużym wyzwaniem. Na barkach żołnierzy spoczywa nie tylko odpowiedzialność za rozpoznanie i neutralizację skażeń w razie ataków WMB (weapons of mass destruction) oraz zdarzeń CBRN (chemiczne, biologiczne, radiologiczne, nuklearne), lecz także przekazywanie swojej wiedzy w tej dziedzinie wojskom sojuszniczym.
Sprawdzeni przez NATO
Jesienią 2015 roku 28 członków sojuszu północnoatlantyckiego wraz z przedstawicielami najważniejszych państw partnerskich brało udział w ćwiczeniach „Trident Juncture”. Przez poligony Hiszpanii, Włoch i Portugalii przetoczyło się ponad 36 tys. żołnierzy. To właśnie wtedy chemicy z 4 Pułku certyfikowali się do roli, którą objęli na początku roku. „Ćwiczenia dzieliły się na dwa etapy. Pierwszy z nich obejmował działania dowódczo-sztabowe, w których sztab grupy zadaniowej został poddany ocenie zgodnie z natowskim programem CREVAL [Combat Readiness Evaluation]. Drugą fazą były ćwiczenia wojsk w terenie”, tłumaczy ppłk Piotr Wachna, dowódca Wielonarodowego Batalionu Obrony przed Bronią Masowego Rażenia.
W komponencie wydzielonym do dyżuru w ramach Sił Odpowiedzi NATO polscy chemicy współpracują z kolegami z Bułgarii, Czech, Danii, Rumunii, Słowenii, Wielkiej Brytanii, Węgier i Włoch. Jednym z celów „Trident Juncture” było właśnie zgrywanie międzynarodowych pododdziałów batalionu.
Wysoko ocenieni
Zadaniem MERT (Multirole Exploitation Reconnaissance Team) – połączonego elementu sił specjalnych i wojsk chemicznych – jest pobieranie próbek z miejsc, do których regularne pododdziały nie byłyby w stanie się dostać. Badając zebrany przez MERT materiał, można stwierdzić, czy wróg zajmuje się produkowaniem bądź przetwarzaniem broni niekonwencjonalnej oraz jakie ona stanowi zagrożenie. „Jednostka Wojskowa Komandosów wydziela nam pewne siły. Nie możemy powiedzieć, ile to żołnierzy, jak są wyposażone ani jak działają. Powiem tylko, że zdali oni swój egzamin podczas ćwiczeń w Polsce, bardzo wysoko zostali również ocenieni w czasie certyfikacji międzynarodowej na »Trident Juncture«”, komentuje obecność komandosów ppłk Piotr Wachna. Nieoficjalnie podobnym zespołem dysponuje armia kanadyjska, ale polscy komandosi działają na podstawie własnych doświadczeń. Część z nich zdobyli dzięki współpracy z Centralnym Ośrodkiem Analizy Skażeń. Istotne jest to, że ta grupa może zostać wykorzystana nie tylko w ramach dyżuru Sił Odpowiedzi NATO, lecz także w innych sytuacjach. „Ćwiczenia, w których uczestniczył MERT, testują m.in. umiejętność planowania i szybkiego przerzutu pododdziałów oraz ich współpracy z innymi komponentami. To dla nas niezmiernie ważne. Wojska specjalne wchodzą do akcji jako pierwsze i, bardzo często, wychodzą jako ostatnie”, mówi gen. bryg. Jerzy Gut, dowódca komponentu wojsk specjalnych. „Co niezmiernie istotne, po raz kolejny mieliśmy okazję, by działać w środowisku sił połączonych, ramię w ramię z pozostałymi komponentami: lądowym, powietrznym i morskim. Od 2013 roku, kiedy dołączyliśmy do elitarnego klubu sześciu krajów, z których każdy może być państwem ramowym NATO w dziedzinie operacji specjalnych, nasz głos jest słyszalny na arenie międzynarodowej”. Polskie siły specjalne na bieżąco monitorują sytuację na obszarach zainteresowania sojuszu, w tym pod kątem zagrożeń ataków bronią niekonwencjonalną. Nie jest tajemnicą, że wiele uwagi poświęcono analizie sytuacji na Bliskim Wschodzie oraz działaniom Państwa Islamskiego. Współpraca z Dowództwem Sił Specjalnych NATO (NATO Special Operations Headquarters) zaowocowała wypracowaniem koncepcji użycia sił specjalnych nie tylko w wypadku wojny hybrydowej, lecz także jako wsparcia podczas ataków terrorystycznych. „Jesteśmy 24 godziny na dobę wpięci w system dowodzenia i wymiany informacji z dowództwami głównych komponentów NATO. O szczegółach współpracy z partnerami z zagranicy nie chcemy mówić, gdyż wielu z nich tego sobie nie życzy. Poza tym, jeżeli mamy efektywnie wykorzystywać i nadal rozwijać nasze zdolności, w tym te najważniejsze, a więc potrzebne do udziału w operacji obronnej państwa, nie możemy zdradzać potencjalnemu przeciwnikowi warsztatu, jakim dysponujemy”, dodaje gen. Gut.
Poważne zagrożenie
Raport przedstawiony w październiku przed Parlamentem Europejskim nie tylko potwierdzał, że tzw. Państwo Islamskie ma specjalistów z dziedziny chemii, fizyki i informatyki, lecz także dowodził, że terroryści z powodzeniem przerzucają na teren Unii Europejskiej składniki potrzebne do budowy broni niekonwencjonalnej. Z danych Interpolu wynika, że próby przemycenia, nabycia oraz użycia materiałów CBRN są wykrywane praktycznie każdego miesiąca. Jednocześnie na terytorium Syrii oraz Iraku bojownicy tzw. Państwa Islamskiego posłużyli się bronią chemiczną kilkakrotnie, w tym gazem musztardowym i chlorem, co zostało udokumentowane przez Lekarzy bez Granic.
Dotychczas bagatelizowane zagrożenie zaczęto traktować poważnie po atakach w Ankarze, Paryżu i Tunisie. Najlepszym podsumowaniem panującej sytuacji jest wypowiedź premiera Francji, Manuela Vallsa. Polityk podkreślał, że tym większy będzie efekt użycia broni CBRN, im bardziej będziemy traktować taką możliwość jako niedorzeczną.
autor zdjęć: Michał Zieliński