Dzięki wsparciu militarnemu udzielonemu Europie po 1917 roku Stany Zjednoczone zyskały status mocarstwa. Amerykanie nie tylko wysłali na Stary Kontynent swoich żołnierzy, lecz przede wszystkim broń i amunicję – mówi dr hab. Kazimierz Miroszewski z Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego. Dziś mija setna rocznica przystąpienia USA do I wojny światowej.
Jesteśmy w Europie 1917 roku. Od niemal trzech lat trwa wojna, ale szala zwycięstwa nie przechyla się na żadną ze stron. Niemcy dążą więc do osiągnięcia dominacji na morzu. Najpierw grożą, później atakują konwoje pod banderą Stanów Zjednoczonych. Jakie były następstwa tych działań?
Doktor habilitowany Kazimierz Miroszewski: W 1917 roku Niemcy zaczynają przeżywać poważne kłopoty. W pierwotnej koncepcji Wielka Wojna miała być wojną błyskawiczną. Blitzkrieg przerodził się jednak w wojnę pozycyjną, a do jej prowadzenia potrzebne są dwie rzeczy. Po pierwsze żołnierze, którzy będą ginąć w okopach. Po drugie potencjał gospodarczy umożliwiający produkcję na potrzeby wojny. Przedłużająca się wojna sprawia, że Niemcy zaczynają szukać nowych partnerów i nowych sposobów prowadzenia walki. Natomiast dla Stanów Zjednoczonych wojna tworzy dogodną sytuację, dzięki której mogą napędzać koniunkturę i rozwijać gospodarkę. Konwoje płynące do Europy transportowały nie tylko żywność i wyroby przemysłowe, lecz przede wszystkim broń i amunicję. Powodzenie ententy w dużej mierze zależało właśnie od zaopatrzenia płynącego z neutralnych Stanów Zjednoczonych, dlatego 31 stycznia 1917 roku Niemcy zdecydowały się złamać obowiązujące prawo międzynarodowe zabraniające atakowania statków handlowych bez uprzedzenia. Ataki niemieckich łodzi podwodnych uderzały w interesy Stanów Zjednoczonych. W konsekwencji 3 lutego USA zerwały stosunki dyplomatyczne z Niemcami.
Jednocześnie Niemcy próbowały zdobyć nowych sojuszników. 16 stycznia 1917 roku niemiecki minister spraw zagranicznych Arthur Zimmermann wysłał zaszyfrowaną depeszę do władz Meksyku. Gwarantował w niej wsparcie finansowe, jeżeli Meksyk zdecyduje się wesprzeć państwa centralne. Niemcy oferowali też pomoc w odzyskaniu ziem utraconych przez Meksyk na rzecz Stanów Zjednoczonych. Telegram znany jako depesza Zimmermana został jednak przechwycony przez Anglików, co w połączeniu z coraz częstszymi atakami U-Bootów na amerykańskie statki przyspieszyło bieg wydarzeń. 21 marca Woodrow Wilson zwrócił się do Kongresu o zgodę na wypowiedzenie wojny Niemcom. 2 kwietnia amerykański Senat zagłosował zgodnie z wolą prezydenta, a 6 kwietnia Izba Reprezentantów podtrzymała tę decyzję. Właśnie w tym dniu Stany Zjednoczone przystąpiły do I wojny światowej.
Trzeba przy tym pamiętać, że I wojna światowa wybuchła, ponieważ szukano nowego podziału sił na świecie. Stany Zjednoczone, które początkowo zachowywały neutralność, w końcu zaangażowały się w konflikt, gdyż w ten sposób mogły umocnić swoją pozycję na międzynarodowej arenie.
6 kwietnia 1917 roku Stany Zjednoczone wypowiadają wojnę Niemcom. Pierwsze jednostki lądują we Francji w maju, ale do boju ruszają dopiero jesienią. Z czego to wynikało?
Stany Zjednoczone nie były nastawione na udział w wojnie pod względem stricte militarnym. Miały niespełna 200 tys. żołnierzy, a tylko niewielka ich część mogła zostać przerzucona do Europy. Armię tę trzeba było dopiero formować. Jednocześnie dla samego przebiegu wojny istotniejsze było zaangażowanie w postaci dostarczania sprzętu wojskowego, i to właśnie ten sprzęt zaczął ważyć na przebiegu I wojny światowej. W mniejszym stopniu udział samych amerykańskich żołnierzy.
Amerykanie używali na frontach francuskich samolotów i czołgów. Z jednej strony zaopatrywali, z drugiej wykorzystywali europejski sprzęt?
Trzeba pamiętać, że sprzęt francuski był dobrej jakości, a i ze względów logistycznych niekiedy łatwiej i szybciej można było tę broń dostarczyć. Poza tym w tamtych czasach nie istniał transport lotniczy na dużą skalę. Uzbrojenie płynęło statkami przez Atlantyk, co wiązało się z narażeniem na storpedowanie przez niemieckie łodzie podwodne. Doraźnie wykorzystywano więc ten potencjał, który był pod ręką, czyli francuski.
W którym momencie Amerykanie mieli największy wpływ na przebieg wojny?
Tak naprawdę największe, najkrwawsze i najdłuższe bitwy I wojny światowej rozegrano przed interwencją Stanów Zjednoczonych. W 1918 roku nie dochodziło już do starć jednoznacznie przełomowych, z wyjątkiem drugiej bitwy nad Marną. Była to klęska Niemiec i ich ostatnia ofensywa w czasie wojny. Były to walki, które miały na celu zepchnięcie wojsk państw centralnych.
Amerykański Korpus Ekspedycyjny liczył około 2 mln osób, jednak liczba żołnierzy, którzy walczyli na froncie, wynosiła tylko 812 tys. W porównaniu z armiami pozostałych państw nie była to imponująca liczba. A jednak włączenie się USA do wojny zostało uznane za moment przechylający szalę zwycięstwa na stroną państw ententy, a prezydent Wilson dostał zaproszenie do Rady Czterech i kształtował powojenne losy Europy.
Stany Zjednoczone zyskały status mocarstwa ze względu na udział gospodarczy w I wojnie światowej. Dzięki temu autorytet prezydenta Wilsona wzrósł znacząco, jednak jego rola w traktacie paryskim czy traktacie wersalskim tak naprawdę nie świadczyła o znaczącym zaangażowaniu w sprawy europejskie. Walka o podział Europy, strefy wpływów, rozgrywała się między Wielką Brytanią i Francją. Dla Wilsona istotne było przede wszystkim powołanie Ligi Narodów. I rzeczywiście stanął na czele komisji, która tworzyła zasady funkcjonowania tej organizacji. Natomiast nie ingerował w europejskie granice.
Prezydent Wilson był zaangażowany bezpośrednio w uzyskanie przez Polskę niepodległości.
Faktycznie, podczas noworocznego orędzia Wilson ogłosił słynne 14 punktów, w których zaznaczył, że Polska powinna być państwem niepodległym z dostępem do morza. Można to jednak zrozumieć dwojako. Owszem Wilson mówił, że chce Polski jako państwa niepodległego z nieograniczonym dostępem do morza. I my rozumiemy to jako niepodległą Polskę z morską granicą na Bałtyku. Zinterpretowaliśmy to jako sygnał, że Pomorze ma powrócić do Polski. Tymczasem Wilson chciał udostępnienia dla Polski dróg handlowych do Bałtyku, okna na świat, ale nie było to równoznaczne z przyłączeniem Pomorza Gdańskiego do Rzeczypospolitej.
Obserwując przebieg konferencji paryskiej, można zauważyć, że Wilson świadomie nie angażował się w podział granic w Europie. Przy tym trzeba pamiętać o roli Ignacego Paderewskiego, który był nie tylko wybitnym pianistą, lecz także znakomitym politykiem i dyplomatą. Jego zabiegi o niepodległą Polskę, które podejmował w Stanach Zjednoczonych, wpłynęły na opinię Wilsona. Natomiast prezydent nie miał ambicji, by określać europejskie granice.
Niektórzy twierdzą, że konsekwencje przystąpienia Stanów Zjednoczonych do I wojny światowej miały znaczenie nie tylko dla ówczesnej Europy, lecz są odczuwalne także obecnie.
Przede wszystkim to właśnie wówczas uznano, że jeżeli Stany Zjednoczone w czymś uczestniczą, to dyktują warunki. Było to widoczne chociażby po II wojnie światowej podczas wszystkich konferencji tzw. wielkiej trójki. Jeżeli Roosevelt był przekonany do danej koncepcji, zyskiwał aprobatę Churchilla. Jednocześnie Amerykanie zaczęli się mocniej angażować w politykę międzynarodową. Co oczywiście jest widoczne także współcześnie.
A wracając do prezydenta Wilsona. Jeżeli przeanalizujemy wypowiedzi jego oraz następnych prezydentów przystępujących do kolejnych wojen, to jedno hasło pozostaje aktualne. Kiedy Wilson mówi, że przystępuje do I wojny światowej, robi to w obronie demokracji.
Dr hab. Kazimierz Miroszewski – historyk z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, dziekan Wydziału Nauk Społecznych