W wielkiej wojnie dość często dochodziło do fraternizacji żołnierzy wrogich armii, zwłaszcza jeśli miesiącami tkwili w okopach naprzeciw siebie. Organizowano mecze futbolowe, a nawet wspólne obchody świąt Bożego Narodzenia. Kiedy kończyło się zawieszenie broni, obie strony jakby nigdy nic wracały do walki. W czasie II wojny światowej było to nie do pomyślenia – z jednym wyjątkiem. Po obu stronach frontu śmiertelni wrogowie śpiewali zgodnie tę samą piosenkę – „Lili Marleen”.
Początkowo nic nie zapowiadało, że ta prosta historia o schadzce żołnierza z dziewczyną stanie się, jakbyśmy dziś powiedzieli, frontowym hitem. W 1915 roku niemiecki żołnierz-poeta Hans Leip napisał wiersz „Das Liedeines jungen Soldatena uf der Wacht”. Po wydaniu go drukiem, w 1937 roku, kompozytor Norbert Schultze dopisał muzykę. Tytuł piosenki zmieniono na „Lili Marleen” – to imiona dziewczyny, z którą spotyka się bohater wiersza niedaleko koszarowej bramy. W rzeczywistości imiona te nosiły dwie dziewczyny. Lili należało do frontowej miłości Leipa – córki ogrodnika, Marleen zaś była pielęgniarką i narzeczoną przyjaciela poety.
W 1939 roku piosenkę zaśpiewała popularna artystka kabaretowa Lale Andersen. Jednak płyta z tym nagraniem sprzedała się zaledwie w 700 egzemplarzach. Do tak słabego wyniku przyczyniło się też to, że utwór nie spodobał się nazistowskim notablom. Szef propagandy III Rzeszy, Joseph Goebbels, stwierdził, że jest zbyt sentymentalna i roztkliwia żołnierzy walczących na froncie. Według niego żołnierze Wehrmachtu nie mogli przecież śpiewać:
Lecz gdy w otchłań runę,
mocno wierzę, że
jeden pocałunek
twój ocali mnie.
Znów będziesz ze mną w wieczór ten
I noc po świt,
Lili Marleen,
po świt, Lili Marleen.
W efekcie niemieckiemu radiu zakazano emitowania „Lili Marleen”. Jednak żołnierze nic sobie z tego rozporządzenia nie robili, a im dłużej trwała wojna, tym chętniej słuchali romantycznej piosenki. Tę popularność szybko zauważyły frontowe rozgłośnie Wehrmachtu.
Ulubiony szlagier „Lisa Pustyni”
„Lili Marleen” upodobało sobie zwłaszcza Soldatensender Belgrad (Żołnierskie Radio Belgrad). Fale tej rozgłośni docierały do żołnierzy Afrika Korps walczących z Brytyjczykami w Afryce Północnej. Piosenka podbiła nie tylko serca żołnierzy i ich dowódcy – sławnego „Lisa Pustyni” generała Erwina Rommla. Na jego osobiste życzenie radio emitowało „Lili Marleen” zawsze tuż przed zakończeniem programu o godzinie 21.55. Wtedy pancerniacy i spadochroniarze elitarnych oddziałów Rommla zbierali się wokół radia i słuchali:
Światło mrok rozgarnia,
bo u koszar bram
pali się latarnia,
którą dobrze znam.
Zobaczyć ciebie w wieczór ten
w jej blasku chcę
Lili Marleen,
tak chcę, Lili Marleen.
Okazało się, że o tej godzinie na fale Belgradu zaczęli swe radia nastawiać też żołnierze brytyjskiej 8 Armii generała Bernarda Law Montgomery’ego. „Lili Marleen” przebojem wdarła się w serca nieprzyjacielskich żołnierzy. Co ciekawe, także alianckie dowództwo początkowo chciało swym żołnierzom obrzydzić piosenkę, twierdząc, że opowiada ona o niemieckiej prostytutce. Efekt okazał się odwrotny od zamierzonego. Wiarusów „Montiego” jeszcze bardziej zachęciło to do nucenia słów o „pocieszycielce”. Niedługo potem szlagier zaczęło puszczać na swej antenie BBC, a jej bohaterka zmieniła się w… Francuzkę lekkich obyczajów.
„Błękitny anioł” idzie na wojnę
Kwestią czasu było tylko, by powstała angielska wersja piosenki. Z niemieckiego oryginału przetłumaczył ją znany tekściarz Tommie Connors. Utwór najpierw śpiewała Anne Shelton, następnie Vera Lynn. Obie Brytyjki odniosły duży sukces, jednak megahitem „Lili Marleen” w armii sprzymierzonych uczyniła Marlena Dietrich. Ta słynna niemiecka aktorka i piosenkarka, którą międzynarodową gwiazdą uczyniła rola Loli-Loli w „Błękitnym aniele”, na początku lat trzydziestych wyjechała do Stanów Zjednoczonych i kontynuowała tam błyskotliwą karierę. Po dojściu Hitlera do władzy w Niemczech Dietrich zdecydowanie opowiedziała się po stronie opozycji antynazistowskiej. Kiedy Ameryka Północna przystąpiła do wojny w 1941 roku, rozpoczęła swe wielkie wojenne tournée, koncertując często dla żołnierzy zaraz za linią frontu. Kiedy więc „długonogi anioł w amerykańskim mundurze” – jak pisali o artystce korespondenci – pod koniec 1943 roku włączył do swego repertuaru „Lili Marleen”, można się było spodziewać kolejnego sukcesu. Nikt jednak nie przewidział, że będzie aż tak wielki.
Zmysłowa interpretacja „Lili Marleen” wykonywana przez Marlene Dietrich z miejsca zawojowała US Army i przeniknęła na drugą stronę frontu, do jej rodaków, którzy – co trzeba podkreślić – nie mogli wybaczyć artystce „zdrady III Rzeszy”. Lecz jej wykonania od 1944 roku słuchali najchętniej. I tak na kilka miesięcy przed klęską „tysiącletniej Rzeszy” żołnierze nieprzyjacielskich armii zgodnie słuchali wyznania:
Zbliżasz się i oto
wśród latarni lśnień,
cienie dwa się splotą
w jeden wspólny cień.
Niech wszyscy ujrzą obraz ten,
mój cień i twój,
Lili Marleen,
i twój, Lili Marleen.
Słyszę twoje kroki,
a złociste skry
twarz twą rzeźbią w mroku,
ból sprawiają mi
kto będzie z tobą w wieczór ten
i noc po świt,
Lili Marleen
po świt, Lili Marleen [przekład: Wojciech Młynarski].
Do dziś historycy i kulturoznawcy głowią się, co właściwie sprawiło, że właśnie ta, a nie inna piosenka stała się tak wielkim przebojem niemal we wszystkich walczących z sobą armiach II wojny światowej. Wszak takich żołnierskich piosenek opowiadających historię miłosną w rytm prostej, chwytliwej melodii było wtedy multum. Ale tylko „Lili Marleen” przetłumaczono na czterdzieści osiem języków, a jej nowe interpretacje nagrywano jeszcze długo po wojnie. Po latach zapytano o ten fenomen pierwszą wykonawczynię piosenki, Lale Andersen, a ona odpowiedziała pytaniem: „Czy wiatr umie wytłumaczyć, dlaczego przemienia się w sztorm?”.
Bibliografia:
Marlena Dietrich, Jestem po to, by kochać mnie, Warszawa 1992.
Donald Spoto, Błękitny anioł: życie Marleny Dietrich, Warszawa 1997.
autor zdjęć: , historyk, redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”
komentarze