Pan gen. broni Waldemar Skrzypczak w swoim felietonie „Czy Polska sama się obroni?” opublikowanym 12 listopada 2017 r. w tygodniku „Wprost” napisał: …mocno powinniśmy realizować i demonstrować nasze ambicje polityczno-wojskowe. Ale zawsze w przekonaniu, że o naszym bezpieczeństwie stanowią trwałe sojusze. Mamy gwarancje bezpieczeństwa w związku z członkostwem w NATO. Jednocześnie zanegował dążenie, wyartykułowane przez ministra obrony narodowej, związane z dążeniem do budowy sił zbrojnych zdolnych do prowadzenia samodzielnej narodowej operacji obronnej. Ambicja to nie tylko postawa polegająca na silnym poczuciu godności osobistej, ale też stawianie sobie trudnych, niezbędnych celów i dążenie do ich realizacji.
Przypomnę Panu Generałowi zapisy Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, gdzie w art. 26 możemy przeczytać: Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic. Poziom ambicji Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej jest więc jasno określony, a odpowiedzialność za jego wykonanie spoczywa właśnie na SZ RP i ministrze obrony narodowej, który przygotowuje założenia obronne państwa, w tym propozycje dotyczące rozwoju i struktury sił zbrojnych. Nie przypominam sobie, aby te zadania zostały przekazane do realizacji komuś innemu.
Sam Autor felietonu przywołuje „Traktat Północnoatlantycki” i jego artykuł 3, cytuje i konkluduje, że: …wymaga, aby każde państwo z osobna utrzymywało i rozwijało indywidualną zdolność do odparcia zbrojnej napaści. Dlatego nasze wojsko musi być silne, sprawne i mobilne i wyposażone w nowoczesny sprzęt. Wydaje się, że Pan Generał sam ze sobą się nie zgadza. Wojsko musi być silne, sprawne i mobilne, aby realizować zadania wynikające z Konstytucji i wspomnianego artykułu 3. Jeśli nie będziemy w stanie bronić się sami i zapewnić warunków do przyjęcia sił sojuszniczych to żadna umowa międzynarodowa i obce wojska nas nie obronią. Sama obecność w Sojuszu nie powinna nas zwalniać z bycia sojusznikiem wiarygodnym. Czy Polska jest w stanie bronić się sama i zadać przeciwnikowi straty na poziomie takim, aby kontynuowanie agresji było nieopłacalne? Przy rozlokowaniu jednostek bojowych na zachodniej granicy państwa, rozmontowaniu wsparcia logistycznego i inżynieryjnego na poziomie dywizji, położeniu nacisku w tworzeniu wymagań na transport lotniczy kosztem poziomu ochrony, systemie dowodzenia, który powoduje niezdrową rywalizację między dowódcami i rozmywa odpowiedzialność, zlikwidowaniu systemu zarządzania zasobami obronnymi (kto był wówczas w kierownictwie MON, gdy podejmowano te strategiczne decyzje i działania?) – na pewno nie. Ciekawe też co stało za tymi decyzjami i czy były poprzedzone jakąś choćby rudymentarną analizą?
Jakie warunki muszą być spełnione, aby SZ RP mogły wykonać to zadanie obrony militarnej państwa. Można w duchu imposybilizmu odpowiedzieć, że się nie da, ale to oznacza, że SZ RP nie wykonują i rezygnują z wykonywania powinności określonych w Konstytucji, nie mówiąc nawet o demonstrowaniu ambicji.
Odbudowa sił zbrojnych wymaga czasu. Niemcy odbudowywali siły zbrojne po pierwszej wojnie światowej przez niemalże dwadzieścia lat. Odbudowa Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych po wojnie wietnamskiej i wprowadzenie zmian określonych w Goldwater-Nichols Department of Defense Reorganization Act z 1986 roku też zabrało wiele lat. Działania te były poprzedzone analizami, grami, ćwiczeniami, nie opierały się na arbitralnych stwierdzeniach i przypadkowych poprawnych politycznie ruchach, teatralnych niby-ćwiczeniach. Nikt w polskim MON nie zapowiadał realizacji takiego procesu w ciągu roku, czy dwóch.
Ćwiczenia „Zima '17” były pierwszymi od wielu lat, których finał nie był z góry znany, a strona niebieska nie znała planu działań strony czerwonej. MON rozpoczął proces budowy SZ RP zdolnych nie tylko do ambicjonalnych uniesień, ale też do realizacji zadań wynikających z Konstytucji. Siły Zbrojne RP ucierpiały w wyniku wieloletnich zaniedbań, wynikających m.in. z niedostatecznej cywilnej kontroli nad wojskiem. Polityka obronna w ostatnich dwóch dekadach była prowadzona w niejasny sposób – nie istniały formalne podstawy do badania różnych wariantów rozwoju systemu obronnego państwa, brakowało refleksji na poziomie strategicznym, a ewentualne poszerzone badania w tym zakresie cechowała nietrwałość i niedostatecznie rozwinięta metodologia. Symbolicznym przykładem jest Strategiczny Przegląd Obronny prowadzony w latach 2010/2011, który charakteryzował się niejasnym doborem ekspertyzy i analizowanych danych. Oceniano wówczas, że znikome są szanse, by Polsce groził wybuch wojny na pełną skalę. Tak ustawione akcenty powodowały, że nietrafione były także rekomendacje co do kierunków modernizacji Wojska Polskiego. Brakowało rzetelnej oceny geopolitycznej sytuacji naszego kraju, a także prognozy opartej na uważnej obserwacji trendów rozwijających się w otoczeniu.
Jedną z najważniejszych rekomendacji ostatniego Strategicznego Przeglądu Obronnego jest właśnie stworzenie trwałych podstaw do planowania obronnego w MON i uwarunkowań do prowadzenia polityki obronnej opartej na analizie danych.
Pan Waldemar Skrzypczak postawił tezę, że: Mówienie, że Polska sama będzie zdolna odeprzeć agresję Rosji, jest niczym nieuzasadnioną deklaracją… W temacie niczym nieuzasadnionych deklaracji, gen. broni W. Skrzypczak jest niewątpliwym specjalistą. Za przykład niech posłużą słowa, wypowiedziane w marcu tego roku na antenie TVN24, dwa miesiące przed przeniesieniem amerykańskiego dowództwa szczebla dywizyjnego z niemieckiego Baumholder do Poznania: To, co się dzieje, osłabia naszą pozycję w NATO i naszą wiarygodność, konsekwencje mogą być daleko idące. Konsekwencją może być np. wyprowadzenie wojsk amerykańskich z Polski, ponieważ nie będzie gwarancji, że nasze wojsko będzie dobrze dowodzone, żeby mogło współdziałać z armią amerykańską.
komentarze