Nasze postulaty, żeby zwiększyć obecność sił NATO w Polsce i – szerzej – w Europie Środkowo-Wschodniej, są oczywiście słuszne, ale trzeba brać pod uwagę także to, na ile są one realne. Czy rzeczywiście jesteśmy w stanie przekonać państwa członkowskie NATO, by w naszym regionie powstały stałe bazy wojsk Sojuszu Północnoatlantyckiego? Moim zdaniem nie mamy na to większych szans.
Szanse na to, by w Polsce powstały duże bazy NATO, są niewielkie z dwóch powodów. Pierwszym – choć nie najważniejszym – jest porozumienie zawarte w 1997 roku pomiędzy NATO a Rosją, według którego na terenie nowych państw członkowskich Sojuszu nie może być stałej obecności wojsk Sojuszu. Oczywiście, po agresji na Ukrainę i zajęciu przez Moskwę Krymu można uznać, że porozumienie zostało zerwane i to przez stronę rosyjską. Jednak ten argument nie wszystkich na Zachodzie przekonuje.
Drugą przyczyną jest zmiana polityki bezpieczeństwa prowadzonej przez USA. Europa wciąż jest ważna, ale zaczyna dominować przekonanie, że sama powinna dbać o swoje bezpieczeństwo. Wyrazem tego stanowiska jest zmniejszenie liczby wojsk amerykańskich stacjonujących na Starym Kontynencie. Żołnierze przebywają głównie w Niemczech i nic nie wskazuje na to, by USA miały zamiar przesunąć ich na Wschód.
Państwa Europy Zachodniej nie podchodzą ze szczególnym entuzjazmem do polskich postulatów, by utworzyć stałe bazy NATO w naszym regionie. Nie mamy poparcia ani Niemiec, ani Francji, która lansuje koncepcję „NATO 360 stopni”, czyli utworzenia mobilnych wojsk, zdolnych do szybkiej reakcji na zagrożenia z każdego kierunku.
Dlatego wydaje mi się, że racjonalną polityką jest zabieganie o częstsze ćwiczenia wojsk sojuszniczych z udziałem polskich żołnierzy i na terenie Polski. Kolejną rzeczą, o którą powinniśmy zabiegać, to budowanie infrastruktury NATO. Na to mamy szansę i to rzeczywiście się dzieje.
komentarze