Trudno uznać środowy zamach za akcję profesjonalną i dobrze przygotowaną. Przeczy temu zarówno zachowanie samych zamachowców, jak i ich uzbrojenie. Ale wydarzenia w Paryżu pokazują, z jakiego rodzaju terroryzmem Europa będzie miała coraz częściej do czynienia – mówi gen. Roman Polko, były dowódca GROM-u, były zastępca, a później p.o. szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Islamiści, którzy zaatakowali redakcję „Charlie Hebda”, z pewnością nie byli profesjonalistami. Nie dość, że pomylili adres redakcji, to jeszcze, uciekając jak zwykli bandyci, zgubili dowód jednego z zamachowców. O tym, że byli amatorami, świadczy także to, że byli uzbrojeni w stosunkowo łatwe do zdobycia kałasznikowy. Zresztą nie trzeba szczególnych profesjonalistów, by uderzyć w „miękki punkt”, a takim jest niewątpliwie redakcja gazety. Nie zgadzam się zresztą z opinią, że był to atak na Francję. To był zamach na bardzo specyficzne pismo. Tygodnik, który z założenia przekraczał wiele barier, przez co od dłuższego czasu narażał się radykalnym islamistom.
Środowy zamach w Paryżu stał się także kompromitacją dla służb wywiadowczych. Nie sprawdziły się, bo to kolejny atak przeprowadzony przez osoby mające związek z terrorystami islamskimi. Służby powinny w większym stopniu kontrolować aktywność osób, które są podejrzewane o udział w wojnach w Iraku, Afganistanie czy teraz w Syrii.
Napaść na redakcję pokazuje nowe oblicze zamachów terrorystycznych przeprowadzanych obecnie w Europie. Tu znaczenie mają nie tyle struktury organizacji terrorystycznych, ile sama ideologia. Bo ataki przeprowadzają tzw. samotne wilki, bojownicy, którzy pod wpływem ideologii przeprowadzają akcje na własną rękę. Oni wierzą w to, że robią coś wspaniałego.
Na coraz większą aktywność islamistów odpowiadają prawicowi faszyści. To niestety nakręca spiralę nienawiści. Teraz najważniejsze jest, by znaleźć odpowiednie rozwiązania. Na pewno jednak powinniśmy budować porozumienie między obu społecznościami.
komentarze