moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Medyk do zadań specjalnych

Szkoli operatorów z medycyny pola walki oraz zabezpiecza ich działania podczas operacji. – Zależy mi na tym, by tak samo dobrze strzelali, jak i udzielali pomocy medycznej na polu walki – mówi „Mazi”, ratownik medyczny z Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu. Żołnierz ma na koncie trzy misje bojowe i kilkudziesięciu uratowanych pacjentów.


Czujesz się bardziej operatorem czy ratownikiem medycznym?

Mazi: Od 13 lat zajmuję się medycyną ratunkową i jestem ratownikiem medycznym z wykształcenia. A czy czuję się operatorem? Nie, jestem po prostu żołnierzem wojsk specjalnych. Ukończyłem cywilne studia wyższe, a potem w roku 2008 ukończyłem Szkołę Podoficerską Służb Medycznych w Łodzi. Służbę rozpocząłem w 1 Pułku Specjalnym Komandosów – dziś Jednostka Wojskowa Komandosów – w grupie zabezpieczenia medycznego jednostki. Po dwóch latach trafiłem do grupy wsparcia zespołu bojowego i tu służę do dziś.

Czym zajmuje się ratownik medyczny w jednostce specjalnej?

Zadań jest bardzo dużo. Na co dzień odpowiadam za szkolenie medyczne operatorów z zespołów bojowych JWK oraz za ich przygotowanie medyczne przed wyjazdem na każdą misję poza granice kraju. Dbam o terminowe szczepienia i badania żołnierzy przed wyjazdami zagranicznymi, a także zajmuję się sprzętem medycznym w jednostce. Dowództwo i żołnierze rozumieją, że szkolenie medyczne to nie przykry obowiązek, ale konieczność. Operatorzy mają za sobą po kilka misji bojowych i wiedzą, że od ich umiejętności udzielenia pierwszej pomocy w razie wypadku zależeć może życie kolegi.

Trzykrotnie służyłeś w Afganistanie. Czy to misje ukształtowały Cię jako ratownika?

Z pierwszymi pacjentami zetknąłem się jeszcze w trakcie studiów, gdy jeździłem w karetce pogotowia. Ale przyznam, że moje życie przyspieszyło w 2008 roku, czyli w chwili gdy rozpocząłem służbę w Lublińcu. Bardzo szybko trafiłem na szkolenie przed wyjazdem na misję i ostatecznie w roku 2010 już byłem na VII zmianie PKW w Afganistanie. Wówczas pod Hindukuszem rozpoczął służbę Task Force 50. Byłem podekscytowany, bo bardzo chciałem sprawdzić się na misji, ale z drugiej strony niepewny tego, co mnie tam czeka. Moment sprawdzenia przyszedł bardzo szybko – do pierwszej operacji mieliśmy ruszyć już dwa tygodnie po przylocie. Przygotowując zabezpieczenie medyczne chłopaków poznałem dowódcę amerykańskiego śmigłowca MEDEVAC. Ku mojemu zaskoczeniu zaproponował mi współpracę.

Loty amerykańskim medevakiem to z jednej strony wyróżnienie, ale z drugiej spore wyzwanie...

Z perspektywy czasu przyznam, że loty z Amerykanami to jedno z najlepszych zawodowych wyzwań, z jakim się zmierzyłem. Roboty było od cholery. Przez pół roku wykonałem blisko 300 takich wylotów, a jednego dnia leciałem po rannych nawet 16 razy. Na pokładzie śmigłowca transportowaliśmy rannych polskich żołnierzy, wojskowych sił koalicji oraz afgańskich żołnierzy, policjantów i cywilów. Pomocy udzieliłem około stu osobom, z czego część była w stanie ciężkim. 65 polskich żołnierzy z powodów medycznych przerwało misję i wróciło do kraju, a ośmiu niestety nie udało się uratować. Oczywiście loty amerykańskim medevakiem wykonywałem wyłącznie w czasie wolnym. Bo moim głównym zadaniem było zabezpieczenie medyczne operatorów JWK.

Wiem, że medycyna pola walki jest bardzo wymagająca i rządzi się swoimi prawami, ale to nie jest tak, że tylko medycy taktyczni są w stanie pracować z poszkodowanymi na misjach. Żyjemy w takich czasach, że coraz więcej obrażeń w cywilnej służbie zdrowia przypomina te z rejonów konfliktów zbrojnych – są postrzały, krwotoki, rany kłute. Dzięki studiom cywilnym i praktyce zawodowej czuję się pełniejszym specjalistą w pracy z żołnierzami.


Czyli poza służbą w JWK nadal jesteś praktykującym ratownikiem cywilnym?

Co weekend mam dyżury w pogotowiu i zajmuję się pacjentami. Podczas ostatniego dyżuru wykonywałem medyczne czynności ratunkowe zgodne z ustawą o państwowym systemie ratowniczym. Chciałbym podkreślić, że polski ratownik medyczny ma jedne z najwyższych uprawnień na świecie i ma ogromne pole manewru w trakcie wyjazdu ratunkowego. Czasami dobowy dyżur w dużym mieście, to jak pobyt na misji. Wykonujemy resuscytację płynową (podanie płynów infuzyjnych w czasie zaopatrywania masywnych krwotoków lub urazów wielonarządowych – red.), intubację, odbarczamy odmę czy zabezpieczamy urazy wielonarządowe.

Co było dotychczas dla ciebie najtrudniejsze jako ratownika medycznego?

Pamiętam, że podczas jednego z pierwszych wylotów śmigłowcem MEDEVAC na misji usłyszałem w słuchawkach: „killed in action”. I to, niestety, był komunikat dotyczący polskiego żołnierza. Niedaleko bazy Ghazni rosomak wyleciał w powietrze po wybuchu „ajdika”. Zginął wtedy polski gunner, a ośmiu innych żołnierzy było rannych. Obrażenia były potężne: urazy kręgosłupa, twarzy, czaszki, wielonarządowe uszkodzenia wewnętrzne, krwotoki. Rannych przetransportowaliśmy do szpitala. Później pomagałem pielęgniarkom przygotować ciało poległego żołnierza do transportu do Polski, odprowadziłem też trumnę do helikoptera. Myślałem, że jako ratownik jestem ze śmiercią oswojony, ale przyznam, że wtedy leciały mi łzy.

Po VII zmianie przyszły kolejne: dziesiąta i trzynasta.

Tak, choć te zmiany były dużo spokojniejsze dla mnie, bo spędziłem je w bazach Warrior i Sharana. Zajmowałem się głównie szkoleniem afgańskich mundurowych medyków. Plecak medyczny otwierałem tak naprawdę tylko wtedy, gdy pomocy trzeba było udzielić Afgańczykom – starszyźnie lub dzieciom.

Domyślam się, że praca ratownika medycznego w Afganistanie może przynosić wiele satysfakcji. A czy tak samo cieszy praca w kraju? W JWK, na szczęście, nie sprawdzasz swoich umiejętności.

Sprawdzam się bardziej jako szkoleniowiec. Inna rzecz, że służba w Lublińcu daje ratownikom medycznym niesamowite możliwości rozwoju. Co roku biorę udział w wielu zagranicznych i krajowych kursach, przez co ciągle podwyższam swoje kwalifikacje. Kilka razy w roku razem z innymi medykami z JWK praktykujemy na szpitalnym oddziale ratunkowym Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Dzięki jednostce ukończyłem np. zaawansowane szkolenia z medycyny pola walki (Advance TCCC Course), szkolenie ratownictwa śmigłowcowego górskiego i jaskiniowego. Jestem też po szkoleniu w zakresie zaawansowanych czynności resuscytacyjnych u dzieci i dorosłych oraz opiece przedszpitalnej pacjentów z urazami wielonarządowymi. Ta profesja wymaga ciągłego doskonalenia swoich umiejętności. Poza tym, zgodnie z ustawą, jako ratownik medyczny muszę uzbierać 200 punktów edukacyjnych, które otrzymuje się za udział w różnego rodzaju kursach, szkoleniach i konferencjach. A przede mną ciągle nowe wyzwania. Wojska specjalne pracują nad rozwinięciem zespołów chirurgicznych i rozwoju telemedycyny. Chciałbym uczestniczyć w tym projekcie.

„Mazi” podoficer Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu. Ma 32 lata. Jest absolwentem wyższych studiów ratownictwa medycznego we Wrocławiu i wielu kierunkowych kursów z zakresu medycyny cywilnej i medycyny pola walki. Uczestnik trzech misji w Afganistanie.

rozmawiała Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: arch. pryw. Maziego

dodaj komentarz

komentarze

~Buffalo Tower
1540407240
Mazi pozdrowienia od Buffalo Tower. Czekaj, czekaj jak to było: z zachodu na wschód czy od wschodu na zachód. :D
63-65-36-F5
~Krzywdzic
1519807380
Szacunek dla Pana! Proszę wierzyć, że jest Pan wzorem dla młodych ratowników pola walki.
BF-0B-A3-D6
~emeryt
1519738020
Witajcie, pragnę tylko zobrazować o niesamowitej dysproporcji w naszych możliwościach i możliwościach US ARMY w systemie MEDEVAC. No i troszkę wylać zimnej wody na dziwną reklamę komandosów którzy raczej powinni być w cieniu a nie brylować w mediach dostarczając przeciwnikowi informacji na temat potencjału wojsk specjalnych. Autor wywiadu służył na pokładzie śmigłowca stacjonującego w FOB i działającego na rzecz całego ISAF. Medyk wojsk specjalnych WP w śmigłowcu wojsk regularnych ---to jest temat artykułu patrząc od strony merytorycznej. W naszym kraju nikt by się nie podpisał pod taką inicjatywą i nikt by nie wpuścił na pokład jako "de facto" członka załogi. Zażądano by badań lekarskich i wysłano na komisję lotniczą, tak to wygląda od strony prawnej-wydaje mi się. Tam nie robiono z tego problemu, nawet cieszono się. w naszym kraju jako system działa tylko LPR, tam wojskowe śmigłowce są w stanie działać jako "karetki" nie uszczuplając w żaden sposób działań taktycznych, a jednocześnie zabezpieczając medycznie rejon odpowiedzialności. Warto by zebrać doświadczenia wszystkich ludzi którzy dzięki życzliwości US ARMY mogli udzielać się w dyżurach MEDEVAC, z pewnością byli to nie tylko członkowie Task Force 50. No i w sumie gdyby członkowie TF50 latali z PJ "PARARESCUE JUMPERS" ...O! to było by coś. A tu naprawdę zejdźmy na ziemię. Były to zwykłe loty bojowe po prostu karetką która lata i ma więcej niż jedno miejsce leżące....a stwierdzenie "zwykłe loty bojowe"...tam była wojna więc każdy wykonywał zadania bojowe. Każdy kto tam był. I mechanik i działonowy i ratownik.
7F-97-10-EE
~Dejvid
1519296660
Czlowiek, ktory z pasją robi to co kocha! Tworzy historię! Mam nadzięję, że jeszcze nie jeden artykuł się o Nim pokaże! ;) Pozdrawiam Mazi!
EA-FC-45-7B

Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
 
Rajd ku czci saperów
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Układ nerwowy Mieczników
Serwis K9 w Polsce
Dwa srebrne medale kajakarzy CWZS-u
Ameryka daje wsparcie
Dzień zwycięstwa. Na wolność Polska musiała czekać
Pierwszy polski technik AH-64
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Pierwsza Drużyna” na start
Pytania o europejską tarczę
Armia Andersa w operacji „Honker”
Na straży nieba
„Przekazał narodowi dziedzictwo myśli o honor i potęgę państwa dbałej”
Obradował Komitet Wojskowy Unii Europejskiej
MON przedstawiło w Senacie plany rozwoju sił zbrojnych
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Test współpracy dla bezpieczeństwa
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Uwaga, transformacja!
MON o bezpieczeństwie szkoleń na poligonach
W obronie wschodniej flanki NATO
Gry wojenne w szkoleniu
Po przeprawie ruszyli do walki
NATO na północnym szlaku
„Wakacje z wojskiem”, czyli plan na lato
Więcej hełmów dla żołnierzy
Wyszkolenie sprawdzą w boju
Wojskowi medycy niosą pomoc w Iraku
Premier odwiedził WZZ Podlasie
Mięśnie czy głowa, czyli jak przejść selekcję
Bohater odtrącony
Skrzydła IT dla cyberwojsk
Flota Bayraktarów w komplecie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Treningi z wojskiem wracają
NATO on Northern Track
Szef MON-u: nie można oswajać się z wojną
Dyskomfort? Raczej satysfakcja
Sztuka ochrony zabytków
Wojna w świętym mieście, epilog
Zmiany w dodatkach stażowych
„Wielka droga” dostępna online
Wiosenna burza nad Estonią
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polki pobiegły po srebro!
Abramsy w pętli
Zapraszamy na Festiwal
Polsko-australijskie rozmowy o bezpieczeństwie
Wojskowe Oscary przyznane!
Prezydent chce wzmocnienia odporności państwa
Krwawa noc pośród puszczy
Mobilne dowodzenie
Pływacy i maratończycy na medal
Wioślarze i triatlonistka na podium
Pierwsi na oceanie
Husarz na straży nieba

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO