Przez tydzień będą nurkować przy użyciu specjalnego dzwonu. Dla części to element kursu na kwalifikacje nurka ratownictwa, dla niektórych – na kierownika podwodnych działań ratowniczych, dla jeszcze innych – trening podtrzymujący nawyki. Na Bałtyku wspólnie ćwiczą nurkowie z Ośrodka Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego w Gdyni i Dywizjonu Okrętów Wsparcia.
Dzwon nurkowy jest powoli opuszczany w głąb morza. Wokół szybko robi się ciemno. Temperatura oscyluje w granicach trzech stopni Celsjusza. Tak jest tutaj zawsze, niezależnie od pory roku. Para nurków zejdzie na głębokość 60 metrów. Aby operacja się powiodła, potrzeba kilkunastu osób, które w tym czasie pracują na pokładzie: opuszczają dzwon, dostarczają do niego powietrze i mieszaniny oddechowe, czuwają nad bezpieczeństwem kolegów, którzy zeszli pod wodę.
Tak właśnie od początku tygodnia ćwiczą marynarze z gdyńskiego Ośrodka Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego. – Wyszli w morze na pokładzie okrętu ratowniczego ORP „Piast” – wyjaśnia ppor. mar. Michał Drabarczyk, rzecznik ośrodka. – Można ich podzielić na trzy grupy. Każda ma inne cele i zadania – dodaje.
Dla części marynarzy to kolejny etap kursu, który umożliwi im zdobycie kwalifikacji nurka ratownictwa. – Dzięki temu będą mogli wykonywać zadania na głębokości 50–60 metrów – wyjaśnia kmdr por. Robert Szymaniuk, komendant ośrodka. Inni są w trakcie zdobywania kwalifikacji kierownika podwodnych działań ratowniczych. – Oni z kolei mają już uprawnienia nurków głębokowodnych. Mogą pracować na głębokości powyżej 60 metrów. Wkrótce będą kierować działaniami swoich kolegów – tłumaczy kmdr por. Szymaniuk. – To wymaga ogromnych umiejętności, dlatego szkolenie jest prowadzone na zasadzie mistrz – uczeń. Jednorazowo bierze w nim udział dwóch nurków – zaznacza.
Na pokładzie ORP „Piast” jest jeszcze trzecia grupa. To nurkowie głębokowodni, którzy do końca tygodnia będą doskonalić wykonywanie prac podwodnych z wykorzystaniem dzwonu nurkowego. – Trening został poprzedzony miesięczną adaptacją w komorze dekompresyjnej. Nurkowie muszą stopniowo przyzwyczajać organizm do funkcjonowania na dużych głębokościach – tłumaczy kmdr por. Szymaniuk. Takie nurkowania są obwarowane licznymi przepisami. – W ciągu miesiąca można ich zaliczyć osiem, a jedno nie może trwać dłużej niż pięć–sześć godzin – podkreśla kmdr por. Szymaniuk.
Nurkowie głębokowodni to w swoim fachu absolutna elita. W Marynarce Wojennej służy ich niespełna dziesięciu. – Naszym podstawowym zadaniem jest niesienie pomocy załogom okrętów podwodnych – wyjaśnia kmdr por. Szymaniuk. Jeśli jednostka utknie na dnie, nurkowie mogą podłączyć do jej kadłuba specjalne węże, którymi na pokład jest tłoczone powietrze. Mogą też dostarczać załodze zasobniki zawierające na przykład wysokokaloryczną żywność. W ten sposób marynarze mają szansę, by przetrwać do czasu przybycia pojazdu ratowniczego. Ale to nie wszystko. – Nurkowie głębokowodni mają też uprawnienia, by wydobywać z dna różnego rodzaju przedmioty, prowadzić rozpoznanie, weryfikować dane zebrane przez okręty hydrograficzne – wylicza kmdr por. Szymaniuk.
Aby zostać nurkiem głębokowodnym, trzeba pokonać wszystkie szczeble zawodowej kariery, co zajmuje kilka lat. Sam kurs, który pozwala na zdobycie tego typu uprawnień trwa dwa lata.
autor zdjęć: Marian Kluczyński, Michał Szafran
komentarze